Prolog


Szczypta Kultury to blog, który założyłem w styczniu 2007 r. w związku z chęcią pisania i opisywania moich wrażeń i odczuć odnośnie wszelkich tworów szeroko pojętej kultury i sztuki. Od początku istnienia bloga podkreślam, że moje wpisy mają charakter dosyć subiektywny, acz dążę też by jak najobiektywniej oceniać tematy, nad którymi się pastwię. W miarę prowadzenia bloga, mój styl pisania rozwijał się, zdobywając grono czytelników. W kwietniu 2012 r. zdecydowałem się przenieść bloga na platformę Blogger. Wcześniejsza jego postać dostępna jest do wglądu pod adresem: http://szczyptakultury.blog.onet.pl/, gdzie również zapraszam.

Ciastka

wtorek, 8 października 2013

"Kick-Ass 2" naprawdę dobrze kopie!

Pamiętam pod jakim olbrzymim wrażeniem byłem po seansie pierwszej części "Kick-Ass" - film z miejsca kupił moje serce. Widziałem wyraźnie drobne niedociągnięcia, ale mimo tego nie ograniczały siły rażenia jaki miał ten film. Historia o ludziach, którym zamarzyło się bycie superbohaterami rodem z komiksów motywowała, ponieważ pokazywała zwykłych ludzi w kostiumach, którzy po prostu spełniają swoje marzenia. Do tego połączenie poczucia humoru z ilością przemocy - ujmujące. O pierwszej części pisałem zresztą na wcześniejszej inkarnacji tego bloga, zainteresowanych tam odsyłam.
Dopiero po obejrzeniu filmu przeczytałem komiks, który prezentował trochę inną historię - był brutalniejszy i w tej brutalności bardzo dosłowny. Kiedy pisałem na blogu o drugiej serii komiksowej, to obawiałem się czy uda się zrobić na jej podstawie film. Ilość przemocy i wulgarność obrazkowej historii tym razem zdawała się być nie do przeskoczenia, ale... udało się przenieść ją na duży ekran - film jest dobrą i wierną adaptacją, a jednak nie przekroczył granicy, która nie była przeszkodą dla duetu John Romita Jr. & Mark Millar - twórców komiksu.
źródło
Dave Lizewski (Aaron Taylor-Johnson) nie potrafi pozbyć się swojego stroju Kick-Assa i chce powrócić na ulice aby chronić swoje miasto. Nigdy jednak nie był zbyt sprawnym obrońcą, jak pamiętamy w pierwszej części, więc udaje się na szkolenie do Hit-Girl (Chloe Grace Moretz), która to jednak później nakryta przez swojego opiekuna Marcusa (przyjaciela jej zmarłego ojca), obiecuje mu porzucić życie mściciela. Jako Mindy Macready próbuje się zaadaptować do życia nastolatki, jednak idzie jej to z trudem i ciężko jej się przestawić na taki tryb życia. Dave w tym czasie przyłącza się do grupy Justice Forever, której przywódcą jest Pułkownik Stars and Stripes (rewelacyjny Jim Carrey) i z grupą superbohaterów rusza na ulice by walczyć z przestępczością.
Głównym szwarccharakterem zostaje oczywiście Chris D`Amico (Christopher Mintz-Plasse), który to teraz zwie siebie Motherfucker, ponieważ Red Mist było jego superbohaterskim imieniem. Werbuje on armię super-złoczyńców, która ma stanąć naprzeciw Kick-Assa i reszty. Motherfucker jest cudownie groteskową postacią, która przyczynia się do wprowadzenia akcentów humorystycznych do filmu. Widać to np. w scenie kiedy napada na sklep i doznaje zawodu, że nie ma tam kamer - "Skąd ludzie będą wiedzieć, że Motherfucker tu był?!". Jego asem w rękawie jest Mother Russia - była agentka KGB, która jest zobrazowaniem stereotypów na temat naszych wschodnich sąsiadów.
źródło
Największą siłą jedynki było kilka niezapomnianych scen, szczególnie z udziałem Hit-Girl. Tutaj tych spektakularnych akcji jest mniej, ale zarazem zamaskowana Mindy, jak i wspomniana Rosjanka mogły się wykazać.
Film ma dobre tempo, zwroty akcji i dużo w nim jest akcentów humorystycznych. Warto wspomnieć o tym, że nie przedstawiono tu brutalnej sceny gwałtu, jaka miała miejsce w komiksie. W to miejsce umieszczono scenę z Motherfuckerem, który tłumaczy nagły napad impotencji "brakiem nastroju". Mimo jednak wygładzenia fabuły, co było nieuniknione, to wciąż wiernie adaptuje drugą serię komiksów o domorosłych superbohaterach i super-złoczyńcach.
Można się przyczepić do pewnych kwestii realizacyjnych, ale podobnie jak w przypadku pierwszej części "Kick-Ass" - to co otrzymujemy, to dobre kino akcji, pełne wulgaryzmów, przemocy i okraszone olbrzymią dawką humoru i autoironii. Kolejna udana zabawa z etosem superbohaterów. Jestem na tak.
źródło
źródło
źródło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz