źródło |
Para zaprzyjaźnia się. To co ich łączy to muzyka. Dziewczyna motywuje go by zebrać zespół i nagrać demo. Razem dzielą się swoimi utworami. I tu dochodzimy do sedna, czyli tego czym ten film jest faktycznie.
Glen Hansard i Markéta Irglová (odtwórcy głównych ról) faktycznie są muzykami i jest to główna część ich działalności artystycznej. Film, który otrzymujemy, owszem, opowiada o relacji dwojga ludzi w ciężkiej sytuacji uczuciowej, też społecznej. Nie da się ukryć - otrzymujemy tu historię pewnej zażyłości, w zasadzie nawet miłości, ale tak naprawdę film opowiada o muzyce. I to co mnie urzekło jest tym, iż upakowano tu możliwie jak najwięcej muzyki równocześnie nie czyniąc z niego tzw. musicalu za którymi raczej średnio przepadam. Bohaterowie słuchają wzajem swoich piosenek, nagrywają w studiu albo też są one tłem dla innych scen. Film mówi muzyką. Fabuła staje się tłem i ubarwiaczem, takim jakim przeważnie bywa muzyka właśnie. Piękna zamiana ról.
Co do ciekawostek - piosenka "Falling slowly" zdobyła Oscara a filmowa para zaczęła po filmie muzyczną współpracę tworząc duet The Swell Seasons.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz