materiały promocyjne Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie
Cała ekspozycja składa się z czterech sekwencji, swoistych cykli z których każdy w mniejszym lub większym stopniu nawiązuje do drugiego i korespondują ze sobą chociażby symboliką jaką zawierają. Jednym z motywów, który się powtarza jest wariacja na temat karykaturalnego portretu Ralpha Emersona, którego przedstawiono w kapeluszu jako wielkie oko na dwóch nogach (poniżej). Autorem tegoż był Christopher Cranch.
źródło |
Karykatura autorstwa Crancha pokazuje zależność pomiędzy "widzieć" a "wiedzieć" ponieważ umysł staje się okiem. No ale był to tylko wtręt, gdyż ekspozycja Chlandy zawiera dużo więcej treści niźli wariacje na temat osobliwego portretu Ralpha Emersona (skądinąd motyw ten (oko-głowa) zaadoptowała też np. awangardowa grupa The Residents).
I sekwencja (i pozostałe zresztą też) z których składa się cała wystawa "Tranzyt" ma prezentować wspomnienia artysty. Łączone są one (poszczególne obrazy) dzięki swego rodzaju antraktom w postaci obrazów, których główna składowa kompozycyjna to ciągi koralików, które w zamierzeniu miały "symbolizować myśli lub automatyzm modlitwy".
Chaos, który możemy odczuć w odniesieniu do spójności całej serii jest w moim odczuciu próbą zobrazowania funkcjonowania naszej pamięci, która czasami zaciera nam wspomnienia i zniekształca, rozmywa ich treść.
Niesforne koraliki także żyją swoim życiem gdyż niejednokrotnie wymykają i nachodzą, próbują niejako przejmować przestrzeń sąsiadujących dzieł. Podobnie też same obrazy zdają się "wymieniać treść". Zastępują się wzajemnie, nachodzą na siebie - w obrębie jednego płótna. Tak jakby malarz zamalowywał jeden obraz drugim. Bardzo plastyczne przedstawienie pamięci i relacji pomiędzy wspomnieniami - tak ja to odebrałem w luźnej refleksji.
źródło |
Tu również pojawiają się wszędobylskie koraliki - zastępują lub dopełniają wizerunek artysty. Tłumaczone jest to niejasnością wspomnień tamtego wydarzenia. Sama symbolika takiego symbolu jest zresztą dosyć czytelna. Podobnie jest z występującym na obrazach pozbawieniem artysty głowy. Ma to być wyzucie z tożsamości, która zostaje zanegowana - jak możemy wyczytać w opisie tej sekwencji. Ok, jest to zrozumiałem zważając iż ten performance miał przedstawiać przestrzeń powstawania muzyki i rysunku. W tej sekwencji występuje też obraz przedstawiający kopulującą parę, który zdaje się nie pasować do tej serii. W swoim brudnopisie odnotowałem "Ruchanko, intensywne zielone barwy - po co to tu?". Może to wspomnienie, które autor kojarzy jakoś z tamtym wydarzeniem? Nie wiem.
Marek Chlanda, Tranzyt (fragment), 2009-2010 źródło |
Pierwsza część to rysunki elementów, które były wykorzystane do wspomnianej instalacji, natomiast druga to kadry z filmów oraz zdjęcia prasowe (rysunki tychże).
To co się powtarza to wspomniane zdjęcie mózgu. W zamyśle ma nadawać nowe znaczenie i pełni funkcję narracyjną - jak instruuje opis. Jego obecność wydaje się przypadkowa. Czasem przesłoni sobą głowę, czasem przedmiot. W jednym rysunku zdaje się robić za stół. Nie ma jasnych wytycznych w jakich ma występować. Natomiast rzuca się w oczy ponieważ ma inaczej podkreślony kontur lub różni się jasnością. Mam wrażenie, że jest bardzo nieadekwatny dla przedstawionych kompozycji.
Sekwencja nr IV jest finałem całej pracy (wystawy). Do niej zalicza się także rzeźba przedstawiająca wspomnianą na początku karykaturę Ralpha Emersona. Ma to się odnosić do relacji widzieć-wiedzieć, gdyż poprzez obserwacje poznajemy wspomnienia artysty, acz nie do końca ponieważ w sekwencji IV występują obrazy jednolite, monochromatyczne pod którymi namalowane były inne obrazy. Nie mamy możliwości ich ujrzenia. No i powraca tu znany sekwencji trzeciej mózg (a raczej jego zdjęcie), który znów zaznacza swą obecność. Sekwencja IV w każdym razie faktycznie łączy wszystkie elementy ekspozycji i spełnia się w roli finału tejże.
Marek Chlanda, Tranzyt (fragment), 2009-2010 źródło |
Wystawa do obejrzenia w Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie do 29-go kwietnia.
Strona www wystawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz