Prolog


Szczypta Kultury to blog, który założyłem w styczniu 2007 r. w związku z chęcią pisania i opisywania moich wrażeń i odczuć odnośnie wszelkich tworów szeroko pojętej kultury i sztuki. Od początku istnienia bloga podkreślam, że moje wpisy mają charakter dosyć subiektywny, acz dążę też by jak najobiektywniej oceniać tematy, nad którymi się pastwię. W miarę prowadzenia bloga, mój styl pisania rozwijał się, zdobywając grono czytelników. W kwietniu 2012 r. zdecydowałem się przenieść bloga na platformę Blogger. Wcześniejsza jego postać dostępna jest do wglądu pod adresem: http://szczyptakultury.blog.onet.pl/, gdzie również zapraszam.

Ciastka

sobota, 2 lutego 2013

"American Psycho" przykładem sprawnej i udanej ekranizacji powieści

"American Psycho" to dosyć głośna powieść, która umocniła całkiem już i tak mocną pozycję, jaką miał Bret Easton Ellis pośród współczesnych pisarzy amerykańskich. Chłodna skrupulatność z jaką, na jej stronicach, opisywane są morderstwa popełniane przez głównego bohatera, wzbudziła poruszenie wśród kobiet pracujących w wydawnictwie, gdzie Ellis zaniósł swoje dzieło. Podobno kilka z nich odmówiło współpracy.
O książce zrobiło się jednak jeszcze głośniej za sprawą ekranizacji, gdzie w rolę głównego bohatera wcielił się Christian Bale. Wykreowany przez niego Patrick Bateman - seryjny morderca - w imponujący sposób oddaje swój książkowy pierwowzór. Powieść opisująca jego losy posiadała kilka elementów i cech, dzięki którym robiła piorunujące wrażenie. Nie dotyczyło to zresztą opisów morderstw, tylko nader udanego sportretowania yuppies, grupy młodych (poniżej 30-ki), nowobogackich bankierów z Wall Street i ich stylu życia.
źródło
Młodzi, naznaczeni sukcesem, bogaci, próżni. Nowojorskie środowisko yuppies nie imponowało chyba nikomu, oprócz samych siebie. A i to niekoniecznie. Cóż to za ludzie? Absolwenci najlepszych uniwersytetów. Pracujący na wysokich stanowiskach. Młode rekiny finansów. Zawsze elegancko ubrani, przykładali niezmiernie dużo uwagi do każdego elementu stroju. Ćwiczyli na siłowni, korzystali z zabiegów kosmetycznych - sporo energii przykładali do pieczołowitego konstruowania swego wizerunku.
Bret Easton Ellis oddał sedno tejże grupy w wyborny sposób portretując próżność młodych karierowiczów. Prześcigają się oni w walce o splendor związany z możliwością szybkiej rezerwacji w najlepszych restauracjach. Opus magnum ich płytkości jest wzajemne prezentowanie sobie wypasionych wizytówek, których to kontemplacja przypomina niemal samcze spory o to, kto ma najdłuższego członka. Mary Harron, reżyser ekranizacji "American Psycho" zadbała o to, by w swoim filmie odpowiednio uwypuklić te właśnie fragmenty, które były niezmiernie ważne w prozie Ellisa. Widzimy tu, iż sława młodych finansistów jest kulawa - mylę się między sobą, nie kojarzą swoich nazwisk, pretendując równocześnie do miana swoistych celebrytów.
W książce znajdowały się chorobliwie dokładne opisy zabiegów kosmetycznych, porady co do ubioru - narracja Patricka Batemana obfitowała w szczegóły. Książka zawiera także (zupełnie nieadekwatne do fabuły, wplecione pomiędzy rozdziały) pełne emocji i rozważań opisy płyt i muzyki takich wykonawców jak Huey Lewis and the News, Genesis czy Whitney Houston. W filmie podobne monologi zostały wplecione m.in. w igraszki z prostytutkami, które później stają się ofiarami głównego (anty)bohatera.
Istotnym momentem staje się zaginięcie Paula Allena (Jared Leto), który to zostaje zamordowany przez Batemana. Wtedy to zaczyna go odwiedzać detektyw Donald Kimball. W tej roli niezawodny Willem Dafoe.
Powieść-pierwowzór jest dosyć obszerna. Twórcom filmu udało się jednak w niewiele ponad półtorej godziny zawrzeć w moim odczuciu syntezę, jaka była niezbędna dla tej ekranizacji. Umiejętnie wyselekcjonowali treść podczas konstruowania scenariusza. Dlatego też zdecydowałem się napisać o tej produkcji jako o świetnym przykładzie udanej ekranizacji. Duch i klimat powieści obecny na jej stronicach został w naprawdę sprawny sposób przeniesiony na filmowe kadry.

Na wyjątkową aprobatę zasługuje też zostawienie pytajnika na samym końcu. Czy Patrick Bateman faktycznie zabijał, czy też wszystko to działo się w jego zblazowanej, nierzadko raczonej kokainą, głowie? Książka zawierała niejasne fragmenty, wielu czytelników się spierało odnośnie tej kwestii. I tą niepewność udało się, moim zdaniem, zawrzeć także w filmie. Dlatego też skłania mnie to by postawić ten film na pozycji nader udanej ekranizacji powieści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz