O książce zrobiło się jednak jeszcze głośniej za sprawą ekranizacji, gdzie w rolę głównego bohatera wcielił się Christian Bale. Wykreowany przez niego Patrick Bateman - seryjny morderca - w imponujący sposób oddaje swój książkowy pierwowzór. Powieść opisująca jego losy posiadała kilka elementów i cech, dzięki którym robiła piorunujące wrażenie. Nie dotyczyło to zresztą opisów morderstw, tylko nader udanego sportretowania yuppies, grupy młodych (poniżej 30-ki), nowobogackich bankierów z Wall Street i ich stylu życia.
źródło |
Bret Easton Ellis oddał sedno tejże grupy w wyborny sposób portretując próżność młodych karierowiczów. Prześcigają się oni w walce o splendor związany z możliwością szybkiej rezerwacji w najlepszych restauracjach. Opus magnum ich płytkości jest wzajemne prezentowanie sobie wypasionych wizytówek, których to kontemplacja przypomina niemal samcze spory o to, kto ma najdłuższego członka. Mary Harron, reżyser ekranizacji "American Psycho" zadbała o to, by w swoim filmie odpowiednio uwypuklić te właśnie fragmenty, które były niezmiernie ważne w prozie Ellisa. Widzimy tu, iż sława młodych finansistów jest kulawa - mylę się między sobą, nie kojarzą swoich nazwisk, pretendując równocześnie do miana swoistych celebrytów.
Istotnym momentem staje się zaginięcie Paula Allena (Jared Leto), który to zostaje zamordowany przez Batemana. Wtedy to zaczyna go odwiedzać detektyw Donald Kimball. W tej roli niezawodny Willem Dafoe.
Powieść-pierwowzór jest dosyć obszerna. Twórcom filmu udało się jednak w niewiele ponad półtorej godziny zawrzeć w moim odczuciu syntezę, jaka była niezbędna dla tej ekranizacji. Umiejętnie wyselekcjonowali treść podczas konstruowania scenariusza. Dlatego też zdecydowałem się napisać o tej produkcji jako o świetnym przykładzie udanej ekranizacji. Duch i klimat powieści obecny na jej stronicach został w naprawdę sprawny sposób przeniesiony na filmowe kadry.
Na wyjątkową aprobatę zasługuje też zostawienie pytajnika na samym końcu. Czy Patrick Bateman faktycznie zabijał, czy też wszystko to działo się w jego zblazowanej, nierzadko raczonej kokainą, głowie? Książka zawierała niejasne fragmenty, wielu czytelników się spierało odnośnie tej kwestii. I tą niepewność udało się, moim zdaniem, zawrzeć także w filmie. Dlatego też skłania mnie to by postawić ten film na pozycji nader udanej ekranizacji powieści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz