Słuchajcie. Na początek, jak to nieraz bywało, poczęstuję
Was odrobiną prywaty: o trzech rzeczach, które lubię.
Nieraz spotkałem się z opinią – trafną bezapelacyjnie – że jestem
kociarzem. W zasadzie wszyscy lubią zwierzęta, prawda? Niektórzy szczególnie
upodobali sobie koty właśnie. Psy też są bardzo spoko, ale to koty np. stały
się symbolem Internetu i generowanego tam, na masę, Lol-contentu. Koty są
zajebiste – ogólnie rzecz biorąc.
Lubię także filmy w stylistyce noir. Kolorystyka,
konstrukcja i wyrazistość postaci, intrygi i wiele, wiele innych czynników
sprawia, że taka stylistyka wyraźnie mi odpowiada. Czy to w swojej korzennej
postaci, czy też nawet uwspółcześnione wariacje na jej temat.
Trzecia rzecz, podsumowująca ten wstęp: uwielbiam komiksy. Mógłbym
snuć w tym miejscu epolety na temat tejże formy, ale wystarczy zanotować fakt.
Po co to piszę? Bo komiksowa seria „Blacksad” zawiera
wszystkie lubiane przeze mnie elementy. Łączą się wręcz na zasadzie synergii. Komiks
w klimacie noir, a tam antropomorficzne postacie z kotem w roli głównej. I to
nie wszystkie argumenty, dlaczego „Blacksad” jest zajebisty.
źródło |
Zebrało się dwóch Hiszpanów: Juan Díaz Canales (scenariusz,
tekst) oraz Juanjo Guarnido (rysunki) i postanowili stworzyć komiks inspirowany
filmami noir z pierwszej połowy XX w. Akcja serii „Blacksad” dzieje się w Nowym
Jorku lat `50. Tytułowy bohater, John Blacksad, to detektyw. Jest on czarnym
kotem, ale pyszczek (eufemizm niepasujący do tego bohatera…) ma biały, co m.in.
budzi konsternację rasistów w tomie „W śnieżnej bieli”. John jest prywatnym detektywem i bada sprawy
morderstw, zaginionych ludzi. Jest diabelnie skuteczny w swoim fachu – udaje mu
się rozwiązywać wiele zagmatwanych spraw.
Tytułowy Blacksad to typ bohatera, który czerpie z wizerunku,
jaki został ukonstytuowany przez aktorów takich jak Humphrey Bogart, czy Jean
Paul Belmondo. Kot jest twardzielem, raczej samotnikiem. Nosi typowy detektywom
prochowiec (płaszcz). Związki z kobietami na dłuższą metę nie wychodzą na plus,
bardziej romanse. John ma zasady, które pozwalają zjednać mu przychylność m.in.
Smirnova, komisarza policji. Ten natomiast jest owczarkiem niemieckim, czyli
nie jest to klasyczne „jak pies z kotem”. Drugim przyjacielem głównego bohatera
jest Weekly, reporter magazynu What`s News – niezwykle sympatyczna postać,
która swoją fajtłapowatością czasami rozładowuje miejscami ciężkawy klimat.
Weekly jest rudawo-białą męską łasicą podobnym do lisa.
źródło |
Do tej pory ukazały się cztery tomy/zeszyty serii „Blacksad”.
Wszystkie są dostępne także w polskim wydaniu. Krążyły także echa o ekranizacji
filmowej, która byłaby niewątpliwie apetycznym kąskiem dla miłośników klimatu,
do których należę. Niestety od lat nic nie słychać aby prace szły do przodu,
więc nie należy się zbytnio nastawiać…
Mocne strony tych komiksów, to historia i rysunki. Czyli w
skrócie rzecz ujmując – wszystko. Sprawy, które przychodzi rozwiązywać
Blacksadowi w ramach detektywistycznej kariery wciągają, pojawiają się nowe
wątki, zmieniają się podejrzani itp. – wzorowa narracja. Co do rysunków
natomiast – Guarnido, odpowiedzialny za nie, od 1993 r. pracuje dla Disneya,
więc kreska może wydawać się znajoma.
Świetny komiks – rozrywka na najwyższym poziomie. Nic dodać,
nic ująć.
źródło |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz