Prolog


Szczypta Kultury to blog, który założyłem w styczniu 2007 r. w związku z chęcią pisania i opisywania moich wrażeń i odczuć odnośnie wszelkich tworów szeroko pojętej kultury i sztuki. Od początku istnienia bloga podkreślam, że moje wpisy mają charakter dosyć subiektywny, acz dążę też by jak najobiektywniej oceniać tematy, nad którymi się pastwię. W miarę prowadzenia bloga, mój styl pisania rozwijał się, zdobywając grono czytelników. W kwietniu 2012 r. zdecydowałem się przenieść bloga na platformę Blogger. Wcześniejsza jego postać dostępna jest do wglądu pod adresem: http://szczyptakultury.blog.onet.pl/, gdzie również zapraszam.

Ciastka

piątek, 20 września 2013

Dobrze mieć fajnych sąsiadów, czyli o "Tonari no Totoro"

Czasami rozpoznajemy postać, która w taki czy inny sposób stała się pewną ikoną popkultury. Można nie widzieć filmu "Gwiezdnych Wojen", ale wiesz kim jest ten koleś ubrany na czarno w blaszanym hełmie i z ewidentnie zdiagnozowaną astmą. Podobnie ten niski, zielony karzełek z wielkimi uszami i we wdzianku niczym worek po kartoflach. Rozpoznajemy postaci i kojarzymy co reprezentują. Tak właśnie miałem z pociesznym, olbrzymim i futrzastym Totoro, którego uśmiech ma wdzięk kota z Cheshire. "Mój sąsiad Totoro" ("Tonari no Totoro") to jedno z najwybitniejszych dzieł w historii animacji i jedna z najładniejszych bajek jakie wyprodukowano. Dzieło na tyle wyjątkowe, że nie tylko dzieci przeżywają z uśmiechem na ustach losy bohaterów. Prawdziwy klasyk. I wiecie co? Łajza jestem, ponieważ pierwszy raz obejrzałem ten film dopiero wczoraj...
źródło
Dwie dziewczynki (8-letnia Satsuki i 4-letnia Mei) wraz z ojcem sprowadzają się na wieś do domu, który nie jest może pierwszej jakości: podniszczony, skrzypiący i wymaga gruntownych porządków. Japońska wieś zdaje się być istną arkadią a życie tam prawdziwą sielanką, mimo, że mieszkańcy też ciężko pracują w polu, ale wśród nich dominują pozytywne i przyjacielskie emocje. Tu na chwilę się zatrzymam. W tym filmie nie ma postaci negatywnych i czarnych charakterów. Wszelki konflikt potrzebny dla rozbudowania fabuły został zbudowany w inny sposób. Muszę to nadmienić z prostego względu - nie mam pojęcia kiedy minęło ponad 80 minut filmu... Imponującym jest sposób w jaki budowany jest nastrój i rozwój fabuły. Niby wszystko na spokojnie, ale świat przedstawiony wchłania do cna.
źródło
No ale wróćmy do fabuły. Dwie siostry odkrywają w pobliskim lesie stwory, które to okazują im sympatię i pozwalają znaleźć się im na pograniczu rzeczywistości i snu. Granica między tymi światami jest bardzo wąska, a ojciec dziewczynek wcale nie przeczy istnieniu Totoro i jego kamratów (w tym Kotobusa - mojego osobistego faworyta). Totoro, wraz z innymi spośród leśnych stworów, zaprasza Satsuki i Mei do swojego świata, jak też pomaga im w kluczowym momencie filmu.
Muszę, będąc szczerym, przyznać, że nie znam dobrze całego dorobku twórczości Hayao Miyazakiego, twórcy filmu. Możliwe, że wtedy potrafiłbym więcej wyciągnąć z seansu. Myślę, że znając lepiej kulturę Japonii więcej bym też zrozumiał z genezy stworów jakie wykreował. Owszem, co nieco wiem o samurajach - swego czasu pisałem o komiksach z Usagim Yojimbo, królikiem-samurajem.
Natomiast mogę napisać to co widać, mianowicie - rewelacyjną animację. Myślę, że każdy ma swoje ulubione filmy i seriale japońskie. Ja np. uwielbiam "Hellsing" (zwłaszcza wersję "Ultimate") a nawet tam wkradły się naleciałości anime w postaci przesadnie wielkich oczu czy kropel potu wielkości głowy (mam nadzieję, że kojarzycie co mam na myśli). "Totoro" jest pod tym względem czysty. Kreska i kolory - wyśmienite. Dynamika postaci - super.
źródło
To co jeszcze mogę dodać, to stwierdzenie, że to jest naprawdę mistrzowski film animowany, który rozgrzewa serce oglądającego. Ciepły, pozbawiony przemocy a równocześnie wciągający po czubek głowy. Nie dziwi mnie nawet stwierdzenie Terrego Gilliama, iż to najlepszy film animowany ever. Nie będę wchodził w takie dyskusje, ale faktycznie - to majstersztyk i obejrzeć trzeba. Nawet jeśli z taką obsuwą jak moja. Bezwzględnie POLECAM.

P.S. W ramach ciekawostki: wykorzystanie motywu piosenki o Totoro w South Parku:

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam Anime! Osobiście mogę polecić Księżniczkę Mononoke lub W krainie bogów, moim zdaniem jest to klasykę, który każdy wielbiciel japońskiej animacji powinien oglądnąć. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to są faktycznie tytuły będące w świętym kanonie miłośników anime, ale myślę, że Totoro to jednak coś innego trochę :)

      Usuń
  2. Bez urazy, ale to że film zrobił Japończyk, nie oznacza od razu, że to anime :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Totoro nie jest anime, już to podkreślałem. Ale faktycznie jest coś takiego, że pokutuje zakorzenione w popkulturze przekonanie: animowany film japoński=anime.

      Usuń
  3. Kiedy czytam, albo oglądam japońskie działa (czytam książki, oglądam kreskówki) mam wrażenie, że rozumiem co najwyżej połowę. Tam jest tyle odniesień do mitologii Shinto (znaczy przypuszczam, że jest)..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, trzeba by jeszcze bardziej rozbudować aparat poznawczy :)

      Usuń