tag:blogger.com,1999:blog-7343355856720492502024-02-08T04:31:55.711+01:00Szczypta KulturyMarcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.comBlogger66125tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-26858535562399973142014-05-27T18:39:00.000+02:002014-05-27T18:39:20.816+02:00Teraz słucham #2 - muzyka na początek lata<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi71LSfjMrsJDb_YfK3I1dW0CtQbJ3O1-ukC6D9y4W7RB5CfQoP64Cfq9T22K7mpuTEvh79L6dRektRkb-l46RyHIRXi4O1kGNQoPuYsQTtHQIrqT_sTcQnDh3IrWtIWektva0Z6WMoyDY/s1600/cats_band.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi71LSfjMrsJDb_YfK3I1dW0CtQbJ3O1-ukC6D9y4W7RB5CfQoP64Cfq9T22K7mpuTEvh79L6dRektRkb-l46RyHIRXi4O1kGNQoPuYsQTtHQIrqT_sTcQnDh3IrWtIWektva0Z6WMoyDY/s1600/cats_band.jpg" height="265" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://formyhour.com/cats-band" rel="nofollow" target="_blank">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
No trochę czasu upłynęło od <a href="http://szczypta-kultury.blogspot.com/2014/03/teraz-slucham-1.html" target="_blank">pierwszego wpisu</a> w ramach tego cyklu, ale też mogę na swoje usprawiedliwienie powiedzieć, że trzon mojej playlisty przez ostatnie miesiące drastycznie się nie zmieniał. Choć z drugiej strony np. moja playlista <a href="http://open.spotify.com/user/1194788948/playlist/4gxk5rVZDU25qeKedKWEzd" rel="nofollow" target="_blank">Wyciskacze na Spotify</a> rozbudowała się tak, że trwa już ponad 6h... Gromadzę tam smutne, nostalgiczne i jak sama nazwa wskazuje - wzruszające utwory. Przeważnie o miłości. Tak, taki już jestem. Oto i rzeczona playlista:<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://embed.spotify.com/?uri=spotify:user:1194788948:playlist:4gxk5rVZDU25qeKedKWEzd" width="300"></iframe></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Różne wichury i zawieruchy w życiu osobistym sprawiły, że całkiem solidnie zanurkowałem, jak nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz, w muzykę <b>Nicka Cave`a & the Bad Seeds</b>. Jak może co poniektórzy kojarzą, jest to mój ulubiony artysta i koi moją duszę, nie tylko w trudnych sytuacjach, ale i w życiu codziennym. Natomiast nawet wielu jego miłośników nie dotarło nigdy do bootlega <i><b>"Call of the Caveman"</b></i>, który zawiera odrzuty z płyty <i><b>"The Boatman`s Call"</b></i> i jest to zestaw wyśmienitych kawałków, które mogą się klasyfikować jako "odrzuty" tylko w przypadku tak znamienitych artystów jak Cave i jego formacja.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Czym jednak się raczę i zamierzam raczyć przez najbliższy czas? Tą kwestię można ugryźć z dwóch stron. Lato to czas słońca, energii i raczej odstawić należy wszystkie smuty, które jakże słodkie są jesienną i zimową porą - przynajmniej dla takiego lirycznego dekadenta mojego pokroju. Aby pogodzić te dwie kwestie, z pomocą przychodzą <b>The XX</b>, którzy z jednej strony smucą niemiłosiernie, ale też ich muzyka jest bardzo żywa i orzeźwiająca. W ostatnim czasie bardzo mnie wzięło na odświeżanie sobie ich dokonań, tym bardziej, że płytę <i><b>"Coexist"</b></i> ledwie musnąłem w czasie jej wydania. Sprawdzają się wyśmienicie. Zarówno wieczorową porą w domowych pieleszach, jak i "na mieście" w słuchawkach.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/_nW5AF0m9Zw/0.jpg" height="266" width="320"><param name="movie" value="https://youtube.googleapis.com/v/_nW5AF0m9Zw&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="https://youtube.googleapis.com/v/_nW5AF0m9Zw&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Nie byłbym sobą gdybym nie powiedział tutaj o płycie mojej wielkiej miłości, jaką jest <b>Lykke Li</b>. Dzisiaj mijają trzy tygodnie od wydania <i><b>"I never learn"</b></i> i niezmiennie album przewija się na uprzywilejowanym miejscu wśród rzeczy, których słucham. O samej artystce na pewno w końcu napiszę - jestem jej to winien. Jeśli chodzi natomiast o samo wydawnictwo, to jest piękną kompilacją piosenek cholernie wrażliwej dziewczyny. I nie będę ukrywać - to są smutne piosenki, ale jeśli ktoś z Was pała sympatią do szwedzkiej wokalistki, to ożywią go one i zachęcą do życia. A o to chodzi w lecie, prawda?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/Hh-0y8Qe0Sw?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
No ale żyjemy w czasach, gdy tempo życia narzuca nam rytm z którym warto się oswoić. Ostatnio zatem sięgnąłem po trochę klasyki, mianowicie <b>The Chemical Brothers</b>. Bardzo dobrze mają wyselekcjonowaną kwintesencję swojej twórczości w postaci albumu <i><b>"Brotherhood"</b></i>, a ten świetnie się sprawdza w roli napędzacza letnią porą. Ogólnie klasyki takiej skocznej elektroniki jak <b>Fatboy Slim</b> czy <b>Faithless</b> robią trik i pozwalają gładko podkręcić tempo życia. Oprócz tego warto sięgnąć (jako i ja czynię) po takich wykonawców jak <b>Red Snapper</b>, czy <b>Xploding Plastix</b> - nigdy nie zaszkodzi raczyć się elektroniką, która silnie opiera się na jazzie i nie stroni od połamanych brzmień.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/4Dm4y9s9vjA?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
Na koniec jeszcze wspomnieć muszę o dwóch zespołach. Pierwszy to (a jakże!) <b>Swans</b>, którzy wydali niedawno album <i><b>"To Be Kind"</b></i> z którym każdy miłośnik industrialnej, mrocznej i eksperymentalnej muzyki winien się zmierzyć. Tymbardziej, że zespół wystąpi w tym roku w Krakowie w ramach <a href="http://www.unsound.pl/pl" rel="nofollow" target="_blank">Unsound Festival</a>.<br />
Drugi natomiast to <b>Spiritual Front</b>, którego twórczość liznąłem kiedyś pobieżnie, ale teraz wsiąkłem zupełnie. Chłód, emocje, ekspresja wśród wyśmienitych melodii tworzą wyśmienity nastrój, którego nie potrafię sobie odmówić, nawet pomimo, że to muzyka bardzo na jesień (jeśli można by przypisywać takową do pór roku).<br />
Aby zapoznać się mniej więcej z tym, czym raczę uszy, zapraszam na mój <a href="http://www.lastfm.pl/user/psychodelikatny" rel="nofollow" target="_blank">Last.fm</a> i <a href="http://open.spotify.com/user/1194788948" rel="nofollow" target="_blank">Spotify</a>.<br />
<br />
A co u Was przewija się ostatnio na początku lata?<br />
<br /></div>
Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-16778771410628085972014-05-20T21:49:00.002+02:002014-05-20T21:49:13.157+02:00Sztuka na wtorek: "Pocałunek", Gustav Klimt, 1908 r.<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2n7q9B6TJortTSM7IzEYrNU5M7DSY9gjUgwLj_R5pM-R4y1roqL4yrQ18ubCztSzbklUvBFuUfkr2LjjfF8-Pe3UX8_y9lEI8iBFuE5hIYmBTIeWfp83-NyX32RlraTqb18kvdc2krUQ/s1600/Gustaw-Klimt_Poca%C5%82unek.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2n7q9B6TJortTSM7IzEYrNU5M7DSY9gjUgwLj_R5pM-R4y1roqL4yrQ18ubCztSzbklUvBFuUfkr2LjjfF8-Pe3UX8_y9lEI8iBFuE5hIYmBTIeWfp83-NyX32RlraTqb18kvdc2krUQ/s1600/Gustaw-Klimt_Poca%C5%82unek.jpg" height="400" width="378" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gustav Klimt, "Pocałunek", olej na płótnie, 180 x 180 cm</td></tr>
</tbody></table>
W kontekście malarstwa <b>Gustava Klimta</b> (1862 - 1918), obraz <i><b>"Pocałunek"</b></i> jest uznawany za jedno z najwybitniejszych dzieł austriackiego symbolisty. Dzieło to jest równocześnie też określane jako opus magnum europejskiej secesji, poprzez m.in. swoją ornamentykę i jaskrawą kolorystykę. Były to cechy tego właśnie stylu, którym pałali się artyści na przełomie wieków XIX i XX.<br />
Klimt uznawany za wodza wiedeńskiego nurtu modernistów, mógł konsekwentnie realizować rozwój swojego stylu malarskiego, przewodząc innym symbolistom w krucjacie przeciwko akademickości sztuki. No i "Pocałunek" jest właśnie jego wybitnym osiągnięciem w ramach tej walki.<br />
Na obrazie widzimy dwoje kochanków na moment przed zbliżającym się pocałunkiem. Znajdują się nad upstrzoną kwiatami skarpą (przepaścią?). Mimo, że zlewają się w jedno, można odróżnić szaty obojga po różniącym się zdobnictwie. Suknia kobiety upstrzona jest kwiatami, bardziej zwiewna i delikatna. Wrażenie potęgują też bose stopy, które potęgują wrażenie intymności chwili, w której znaleźli się bohaterowie. Strój jej kochanka ma bujną, ale zachowawczą ornamentykę. Jeśli szaty obojga mogą coś zdradzać o ich emocjonalności, to sugerowałyby dużą wrażliwość obojga, ale to już mój bardzo luźny pomysł interpretacyjny...<br />
Mimo, że mężczyzna zdaje się górować nad kobietą, nie ma to w tym przypadku związku z dominacją nad partnerką. Jest to bardziej związane z byciem symbolicznym ochroniarzem, który zapewnia lubej osłonę i bezpieczeństwo. Układy dłoni obojga zdają się sugerować wzajemne uczucie, które skłania ich do pocałunku nad przepaścią. Można snuć domysły, czy to właśnie ten pocałunek nie jest czynnikiem, który nie pozwala im spaść. Ponadto ich głowy otacza coś na kształt aureoli - może to być znamieniem świętości ich uczucia, swoistą apoteozą miłości (jejku, jak ja lubię taką symbolikę). Choć w biografii malarza możemy znaleźć informacje, że prowadził bujne życie erotyczne, to jednak nie musi to wykluczać jego oddania dla ideałów i nieskazitelnej formy miłości, którą przedstawia omawiany obraz. Takie rzeczy nie śniły się Munchowi, <a href="http://szczypta-kultury.blogspot.com/2014/04/sznw-munch.html" target="_blank">o czym już kiedyś pisałem</a>.<br />
Co jeszcze ciekawe - obraz powstał w okresie, kiedy Klimt żywo fascynował się złotem i opiłki tego szlachetnego kruszcu posłużyły mu jako dodatkowe tworzywo, oprócz farby olejnej.<br />
<br />
Miłość i złoto - czego chcieć więcej? ;)<br />
<br />Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-26745808197882764372014-05-20T18:20:00.000+02:002014-05-20T19:49:15.460+02:00Dobry potwór w niezbyt dobrym filmie - "Godzilla"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0WVRpNY8n94Opi5napNfPdXGF0R1dTOe0gZvVNcH-65Jh3RiYsFfxgigXlhbfW3G3rzLEgKEKUpdhUS5FU-jJ4oU53VTgrLp3Amcl-xTsl9NBf_TR6Gu0pl3lkrCVLy7oCPPL1wlDooA/s1600/Godzilla_2014_poster.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0WVRpNY8n94Opi5napNfPdXGF0R1dTOe0gZvVNcH-65Jh3RiYsFfxgigXlhbfW3G3rzLEgKEKUpdhUS5FU-jJ4oU53VTgrLp3Amcl-xTsl9NBf_TR6Gu0pl3lkrCVLy7oCPPL1wlDooA/s1600/Godzilla_2014_poster.jpeg" height="640" width="431" /></a></div>
Już na samym wstępie powiem Wam, że tegoroczna filmowa Godzilla mnie zawiodła. Muszę też jednocześnie jednak powiedzieć, że niewątpliwie warto ten film obejrzeć, ale po kolei...<br />
Występuje tu pewien konflikt na poziomie relacji forma - treść. Już tłumaczę co mam na myśli. Po co wybieracie się do kina na film o wielkim potworze rodem z Japonii? Nie wiem jak Wy, ale ja wybrałem się właśnie po to by zobaczyć jak najwięcej potwora właśnie. Tymczasem bardzo mało jest samej Godzilli w <b><i>"Godzilli"</i></b>. No ale kiedy już się pojawia, to robi wrażenie. Czy uznać zatem, że twórcy filmu postanowili ograniczyć nam możliwość rozkoszowania się monstrem, ale w zamian zaserwować fascynującą historię, która pozwoli na przeszywające dreszcze w momentach kiedy stwora nie ma na ekranie?<br />
Cóż... Może i tak postanowili, ale gdzieś musieli się pieprznąć w kalkulacjach, gdyż scenariusz wraz z poletkiem postaci nie zachwyca. Na początku mamy retrospekcję (15 lat w tył), gdzie widzimy rodzinną tragedię Forda, głównego bohatera, podczas której ginie wskutek awarii japońskiego reaktora jądrowego jego matka, a ojciec następnie dostaje obsesji na punkcie ustalenia przyczyn katastrofy. W rolę matki wcieliła się <i>Juliette Binoche</i>, występując w filmie może około 5 minut. W gruncie rzeczy niewiele więcej zagrał <i>Bryan Cranston</i> w roli Joe Brody`ego, czyli jej męża. Natomiast <i>Aaron Taylor-<br />Johnson</i> nijak nie nadaje się do roli twardego żołnierza. Bardziej przypomina bohatera z filmów typu "American Pie", który mieszałby antydepresanty z kawą. Zresztą - przecież to człowiek, który grał Kick-Assa, a to dużo tłumaczy (to była rola dla niego wyśmienita). Wracając jednak do kwestii fabuły. Cała historia Forda jest mało istotna, mimo iż potwory zmierzają do San Francisco, gdzie mieszka wraz z żoną i synkiem. To było do przewidzenia: jakżeby mogła rodzina głównego bohatera w komforcie żyć, kiedy ten walczy z potworami? To oczywiście pytanie retoryczne.<br />
Jeszcze bardziej aktorsko męczy <i>Ken Watanabe</i> jako Dr Szerizawa. Podobnie jego asystentka. I admirał okrętu. I żona Forda. I... Chyba jedyne sensowne "role" to dwa złe i niegodziwe potwory oraz jeden godziwy i szlachetny, czyli tytułowa Godzilla.<br />
Skupmy się zatem jeszcze chwilę na tej właściwej fabule. Te złe potwory wszystko niszczą, jedzą nuklearne okręty podwodne, ponieważ żywią się promieniowaniem. Przybywa Godzilla, która ma "przywrócić równowagę", co mówi wspomniany wyżej naukowiec swoim patetycznym głosem i z twarzą zbolałą nie gorzej niż Nicolas Cage w swoich najlepszych wcieleniach. Co chcą zrobić Amerykanie? To co we wszystkich katastroficznych filmach - odpalić ładunek jądrowy na potwory, które żywią się promieniowaniem! Na szczęście Godzilla zabija złe potwory i ratuje dzień. I nie jest to spoiler - to też jest do cna oczywiste. Godzilla jest tym dobrym i to jest jeden z aspektów dla których <b>warto obejrzeć ten film</b>. Do tego kilka naprawdę fantastycznych ujęć, kilku scen dla których kocha się filmy tego rodzaju - mimo, że nie ma ich dużo, ale te które są - wgniatają w fotel. Ogólnie dla samego tytułowego stwora. Bo wszystko inne w tym filmie jest naprawdę przeciętne.<br />
<br />Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-75465070763072808772014-05-13T23:54:00.000+02:002014-05-14T00:05:00.494+02:00Sztuka na wtorek: Hans Rudolf Giger<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBZ1j7EhyKC1SO3E1zmt7FiP8QAkfdTs6NOQ7fkYXB26Pa3rETPp6KKecsD9_J58j2Zff-uB3tWBcSKHWvKCSRtjkzoc8JCuyqbhNVeSaPqOgHWyqA2KQK8HIPWbmGe4OX5-xZZ9Exnnw/s1600/giger.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBZ1j7EhyKC1SO3E1zmt7FiP8QAkfdTs6NOQ7fkYXB26Pa3rETPp6KKecsD9_J58j2Zff-uB3tWBcSKHWvKCSRtjkzoc8JCuyqbhNVeSaPqOgHWyqA2KQK8HIPWbmGe4OX5-xZZ9Exnnw/s1600/giger.jpg" height="400" width="250" /></a></div>
Przewinęła się dziś przez media informacja o śmierci <b>Hansa Rudolfa Gigera</b>, znanego szerzej jako <b>H.R.Giger</b>. Jest to zasłużony malarz, który szczególną sławę zdobył też jako autor postaci Obcego w filmie Ridleya Scotta <i>"Obcy. Ósmy pasażer Nostromo"</i>, dzięki czemu też został nagrodzony Oscarem za efekty wizualne. Wcześniej wykonał też szkice do filmu <i>"Diuna"</i>. Najważniejszą jednak gałęzią jego działań artystycznych było malarstwo.<br />
Skończył studia Sztuki Użytkowej i zajmował się z początku projektowaniem mebli, choć od początku rozwijał też swoje pasje malarskie. Zwrócił na siebie uwagę już podczas pierwszej swojej wystawy i otrzymał tyle słów pochwały, a co najważniejsze - zleceń, że mógł poświęcić się całkowicie tworzeniu. Wykształcenie i wyobraźnia przestrzenna miały niewątpliwy wpływ na konstrukty, które zawierały się później na jego obrazach. Niewątpliwie też były pomocne do projektowania świata <i>Obcego</i>.<br />
Był także prekursorem, jeśli chodzi o techniki jakimi się posługiwał w swojej twórczości. Chodzi głównie o zastosowanie farby w sprayu, którą wykorzystywał na przemian z farbą olejną, precyzyjnie kreśląc swoje niepokojące wizje nacechowane pewną niezmienną paletą motywów: śmierć, cielesność (nierzadko podlegająca deformacji), erotyka, okultyzm, motywy religijne. A wszystko w otoczce biomechanicznego mroku. Tak, słowo "biomechanika" często pada w kontekście dorobku artystycznego H.R. Gigera. Kreśli on zarówno obsesje sięgające wnętrza jednostki, ale też obrazuje całe społeczeństwa. Sięga do mrocznej strony człowieka, aby na jej podstawie poddać dogłębnej psychoanalizie całą zbiorowość. Nie bez powodu użyłem wcześniej słowa "konstrukt". Pojedynczy człowiek staje się tu częścią maszyny, która zaczyna żyć swoim życiem. W dziełach artysty dostrzegamy alienację, frustrację, strach i lęk. Widzimy świat, który budzi nasz niepokój, jednak nie jest nam tak naprawdę obcy. Pośród mechanicznych tworów chce się wybić człowiek. Ze wszystkim tym czym jest, łącznie ze swoimi popędami, także tymi, które nie zawsze są uświadomione.<br />
Seksualność jest jednym z najistotniejszych elementów, które budują tożsamość człowieka i w mechanicznym świecie Gigera to ona wybija się pośród upadłej i zmechanizowanej cywilizacji, gdzie jest zarówno jej przeciwwagą, jak i jej motorem napędowym.<br />
W swojej twórczości szwajcarski malarz wyeksploatował mroczną stronę ludzkiej natury, podróżując bardzo głęboko do ludzkiej podświadomości i zawartych w niej lękach i strachu. Ale czy można się spodziewać czegoś innego po twórcy, który już jako dziecko ubierał się na czarno, a zamiast klocków lego składał zabawki z noży i ostrych przedmiotów?<br />
<br />
Hans Rudolf Giger zmarł 12 maja w wyniku powikłań po upadku ze schodów.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvNbBNxBsl-etOFwP0NAsMNBn1VzHkXCWMEkJObJ7hvncBsN5t3FJHryVYHh27gBwvamYCrFzHpXp8n5AIOTzf4apOKUt5GdqYCWlzEgymDlUIQEqq2C_t3TRFAqgEM8xNm_8mgspBlmE/s1600/giger-1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvNbBNxBsl-etOFwP0NAsMNBn1VzHkXCWMEkJObJ7hvncBsN5t3FJHryVYHh27gBwvamYCrFzHpXp8n5AIOTzf4apOKUt5GdqYCWlzEgymDlUIQEqq2C_t3TRFAqgEM8xNm_8mgspBlmE/s1600/giger-1.jpg" height="237" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Li I, 1974, fototyp, 70 x 100 cm</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB6XSfitVLgEviXiRir-NCdbDT7e6Nq-5QUGYM4fFzC8jDFBXZ86pn7Uqhr-9NwgHQt4J36LjPgp3oMCyF1Yo55g8w19-opSx5USw9UYTdD1eTxwai1kYmn39jYIE7-Som9i-hE3JKxLM/s1600/Giger-Bocklin-Island.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB6XSfitVLgEviXiRir-NCdbDT7e6Nq-5QUGYM4fFzC8jDFBXZ86pn7Uqhr-9NwgHQt4J36LjPgp3oMCyF1Yo55g8w19-opSx5USw9UYTdD1eTxwai1kYmn39jYIE7-Som9i-hE3JKxLM/s1600/Giger-Bocklin-Island.jpg" height="285" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Hommage a Bocklin, 1977, akryl na papierze/drewnie, 100 x 140 cm</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjw3r_qLBu2VRAj8LBYyqXM83sQuhSaLfgWU2X-8rEP4i_wQ7Lg0HXXxZ-SYGiVVZsP8SdRicnc9joqVVYgwNpkwtldEnoYZdEnugkbUQt_StjW2uVsbOVeiNnQUkg3THCyq2TsJtgBKQM/s1600/Giger-Satan.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjw3r_qLBu2VRAj8LBYyqXM83sQuhSaLfgWU2X-8rEP4i_wQ7Lg0HXXxZ-SYGiVVZsP8SdRicnc9joqVVYgwNpkwtldEnoYZdEnugkbUQt_StjW2uVsbOVeiNnQUkg3THCyq2TsJtgBKQM/s1600/Giger-Satan.jpg" height="400" width="280" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szatan I, 1977, akryl na papierze/drewnie, 100 x 70 cm</td></tr>
</tbody></table>
Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-26724180442817647892014-05-06T22:40:00.000+02:002014-05-06T22:40:47.351+02:00Sztuka na wtorek: "Melancholia", Jacek Malczewski, 1894 r.<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcKqi2ucBG8yKS0Sb8YfwZ9nVp3TT4ICtL6ExmIczjGztYsa2CFhu0QLIhBuN8SF-YW_BMLOCEtBQQpMA67Ah7i81clquQafxnImxhdqJ0pmg4fRwF44qVowBTdMP1T2fVepmwXIjZRkk/s1600/Melancholia-Jacek-Malczewski.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcKqi2ucBG8yKS0Sb8YfwZ9nVp3TT4ICtL6ExmIczjGztYsa2CFhu0QLIhBuN8SF-YW_BMLOCEtBQQpMA67Ah7i81clquQafxnImxhdqJ0pmg4fRwF44qVowBTdMP1T2fVepmwXIjZRkk/s1600/Melancholia-Jacek-Malczewski.jpg" height="235" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jacek Malczewski, "Melancholia", olej na płótnie, 139 x 240 cm</td></tr>
</tbody></table>
Patrząc na obraz <b>Jacka Malczewskiego</b> warto w pierwszej kolejności wziąć pod uwagę fakt, że pełna nazwa tego dzieła to <i style="font-weight: bold;">"Melancholia. Prolog. Widzenie. Wiek ostatni w Polsce"</i>. Cała "akcja" na obrazie zaczyna się od niewinnie pochylonej postaci w pracowni malarskiej (na lewo, u góry). W domyśle jest to sam autor. Ten specyficzny "autoportret" (myślę, że cudzysłów każdy rozumie) wyraźnie nakazuje oglądanie obrazu z lewa do prawa. Spod pędzla artysty wydobywa się niezliczona chmara ludzi, różnych płci i różnego wieku. Dzierżą różnego rodzaju broń i odziani są w różne mundury. Ale są tam nie tylko żołnierze, ale i inni obywatele wyposażeni w szereg rekwizytów. Reprezentują oni przekrój kast społecznych, na przestrzeni wieku (ostatniego w Polsce - jak sugeruje sam tytuł).<br />
Cała ta hałastra zmierza ewidentnie w stronę okna, które tutaj jest niewątpliwie dosyć czytelnym symbolem wolności. Tam jednakże czeka na nich tytułowa Melancholia, która wyhamowuje dążenia ludności, której udaje się dotrzeć do parapetu. Warto zwrócić zresztą uwagę, że osoby przy nim to starszyzna - to może oznaczać ludzi końca wieku. Wieku, w którym dążyli do niepodległości, do wyjścia przez okno. Sama natomiast "Melancholia" jasno wpasowuje się też w ducha Młodej Polski - obraz jest uznawany często za jeden ze zwiastunów tego okresu.<br />
Ukazanie historii Polski i jej położenia to niewątpliwie jeden z nadrzędnych celi, jakie stawiał sobie Jacek Malczewski. Autor wielokrotnie wyrażał mocne przekonanie, że wielka jest rola artysty w dążeniach niepodległościowych. Jeśli tak postrzegał swoje powołanie, to wyznaczoną sobie rolę zagrał wyśmienicie.<br />
<br />
Zastosowany w "Melancholii" motyw Korowodu mógł też zainspirować kilka lat później Wyspiańskiego w "Weselu". Acz postacie na omawianym obrazie raczej nijak nie zdają się tańczyć. No chyba, że do jakiegoś bardzo połamanego drum`n`bassu... ;)<br />
<br />Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-7822068303827701892014-04-15T23:47:00.001+02:002014-04-16T10:09:26.170+02:00Sztuka na wtorek: "Mężczyzna i kobieta", Edvard Munch, 1898 r.<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrL0H2qjYHtA7kMnb99JpUYgu7lDYXSSNJEmhyOOn3oa25VVFh-8yk_-zTtZWOygYaQJxOCuDsLQ-hfOXuOYpUkMRwZzuscnHAxS620D42TQflv13d-bUUdbgs66yqffIzU8Gj6L0ucNE/s1600/munchmik.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrL0H2qjYHtA7kMnb99JpUYgu7lDYXSSNJEmhyOOn3oa25VVFh-8yk_-zTtZWOygYaQJxOCuDsLQ-hfOXuOYpUkMRwZzuscnHAxS620D42TQflv13d-bUUdbgs66yqffIzU8Gj6L0ucNE/s1600/munchmik.jpg" height="246" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Edvard Munch, "Mężczyzna i kobieta", olej na płótnie, 60,2 x 100 cm</td></tr>
</tbody></table>
<b>Edvard Munch</b> powiedział kiedyś, że "bez śmierci i cierpienia moja sztuka byłaby jak okręt bez steru". Kiedy artyści tego pokroju i dysponujący tego rodzaju flow, zabierają się za opisywanie na swoich płótnach seksualności i zmysłowości, to możemy spodziewać się co najmniej psychodelicznej wizji, nasączonej dużą ilością materiału dla wytrawnych psychoanalityków.<br />
Obraz <i><b>"Mężczyzna i kobieta"</b></i> z pozoru wydaje się obrazem, gdzie widzimy intymną scenę dwojga kochanków, ale chwila... Mężczyzna podpiera głowę ręką zgiętą w łokciu. Układy rąk w obrazach Muncha mają niejednokrotnie spore znaczenie, przywołując chociażby słynny <b style="font-style: italic;">"Krzyk"</b>. Idąc tym tropem widzimy, że kobieta z jednej strony podpiera się na swoich kończynach górnych (co by znów nie użyć słowa "ręka"). Z jednej strony zaprasza mężczyznę do siebie, ale z drugiej jednak jej postura wydaje się być napięta.<br />
Ponadto krwisto czerwona aura dookoła jej głowy zdradza typowe dla malarza obsesje. Kobieta z jednej strony zdaje się demoniczna, ale z drugiej to ona zdaje się czekać na mężczyznę, który w geście indolencji trzyma się za głowę. Jego zagubienie wzmaga ciemny cień nad jego głową, jakby myślami tworzył swoje własne brzemię. Postrzegając obraz w ten sposób, możemy dostrzec w mężczyźnie tego, który poprzez swoje własne obsesje i fobie stwarza z niewiasty demona. Możliwe, że to on jest siłą sprawczą walki, jaką jawi się w malarstwie Muncha seksualność.<br />
<br />
U norweskiego malarza widzimy wiele naleciałości, które możemy zauważyć u Zdzisława Beksińskiego, polskiego twórcy obrazów - nazwijmy to - fatalistycznych. Lęk, samotność, doświadczenie śmierci (obaj stracili bliskich) i obsesje na jej punkcie, strach przed bliskością. Sporo czynników łączy tych dwóch twórców w tematach jakie podejmują w swojej twórczości.<br />
Pozwoliłem sobie przyrównać luźno tych dwóch artystów, gdyż z którymś z obrazów Beksińskiego zamierzam zmierzyć się w przyszłym tygodniu. Postaram się też napisać więcej i opublikować wcześniej, co by nie musieć (zgodnie z genezą cyklu) łapać się z wpisem ledwo we wtorek.<br />
<br />Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-33897009783511873872014-04-08T13:43:00.000+02:002014-04-08T13:43:16.354+02:00Sztuka na wtorek: "Poeta (o wpół do czwartej)", Marc Chagall, 1911 r.<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIbY52sCardJhDuXGOL5NbQgEXeB6rfe70oYAaWYOKETGce0nOGeNMFv3E26r5vwMLbiKePOuXkdJ96itqItxjOLAlhpVrdnNadgwMpSxSHFQxFKVt09DyGceFeBZHSUTO1fcsayUpHwo/s1600/LePoete.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIbY52sCardJhDuXGOL5NbQgEXeB6rfe70oYAaWYOKETGce0nOGeNMFv3E26r5vwMLbiKePOuXkdJ96itqItxjOLAlhpVrdnNadgwMpSxSHFQxFKVt09DyGceFeBZHSUTO1fcsayUpHwo/s1600/LePoete.jpg" height="400" width="290" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Marc Chagall, "Poeta (o wpół do czwartej)", olej na płótnie, 196 x 145 cm</td></tr>
</tbody></table>
Jest coś ulotnego w osobie i twórczości <b>Marca Chagalla</b>, co budzi jasne skojarzenia z poezją i niejednokrotnie takim tytułem naznacza się go jako malarza. Urodzony w biednej rodzinie, na terenach rosyjskich, artysta żydowskiego pochodzenia, który miotał się po świecie i zawsze był gdzieś trochę z boku. Nie jest to na pewno najlepszy przykład pełnego przystosowania się do miejsc i środowisk, gdzie przyszło mu żyć. Stąd nie dziwią skojarzenia z poetyckim etosem. Sam Chagall zresztą nie kwapił się do walki z takim wizerunkiem. W ramach dzisiejszego cyklu <i><b>"Sztuka na wtorek"</b></i> postanowiłem napisać o dziele <i>"Poeta (o wpół do czwartej)"</i> tego wybitnego malarza.<br />
Obraz pochodzi z czasów, kiedy artysta mieszkał w Paryżu i był pod dużym wpływem i wrażeniem kubizmu. Widać wyraźnie charakterystyczne cechy jego malarstwa: zaburzenia proporcji, jaskrawość i kontrast kolorów, wykorzystywanie struktur geometrycznych jako środka do tworzenia metafor, odrealnienie świata. Malarstwo Chagalla inspirowało wszak wczesnych ekspresjonistów i było też jasną zapowiedzią surrealizmu.<br />
Swoje dzieło malarz dedykował poecie <i>Blaise Cendrarsowi</i>, który to wcześniej określił go "geniuszem rozłupanym jak brzoskwinia" (ach, nie ma to jak komplementy od poety). Cóż widzimy na płótnie? Niewątpliwie właśnie poetę w całej okazałości. Siedzi sobie z kajecikiem, pisze, popija kawę. Jego głowa przewraca się do góry nogami - wszak jest zapewne pod wpływem odrealnionego natchnienia. Ten poetycki umysł wyzwala się spoza praw geometrii, które rządzą obrazem. Natomiast ramię poety liże kot - czy istnieje zwierzę bardziej inspirujące artystów? Rzecz jasna nie możemy pominąć butelki gorzały, która nachyla się nad piszącym wierszokletą - jasno komunikuje typową dla wszystkich artystów pokusę. W tytule obrazu zawarty jest też czas, kiedy to obserwujemy naszego bohatera. Jako jednostka poza rzeczywistością i indywiduum nieprzystosowane do codzienności - poeta pisze w środku nocy.<br />
<br />
Może więc <b>Marc Chagall</b> nie miał tak do końca natury poety? Wiodąc wszak "poetyckie" życie nie dożyłby prawie 98 lat, zapisując się wielką czcionką w historii sztuki, nie tylko współczesnej.<br />
<br />Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-8525365026651422592014-04-05T17:15:00.000+02:002014-04-05T17:35:43.901+02:00"Salvation is free!" - realizuj swoje pasje!Spokojnie, nie musicie się martwić. Nie zacznę pisać wpisy coachingowych i motywować do życia. Nie wiem czy do końca pozytywne zdanie mam też na temat takowych blogów. Zazwyczaj piszą je ludzie sukcesu i niekiedy zwykłemu ziomkowi, który np. jedzie tramwajem do chujowej pracy, to nie pomoże. Nie ukrywam, że lubię czytać czasem blog Michała Pasterskiego, czasem też Andrzej z jestKultura.pl coś przystępnego i motywującego napisze. No ale ja nie będę. Ja Wam opowiem krótko moją historię.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-prn2/t1.0-9/10153068_808423272519186_1755290904_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-prn2/t1.0-9/10153068_808423272519186_1755290904_n.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://instagram.com/psychodelikatny">instagram.com/psychodelikatny</a></td></tr>
</tbody></table>
Angole i Amerykanie mają takie powiedzenie: gówno się zdarza, prawda? Ja nie jestem takim strasznym malkontentem - wbrew temu co myślą niektórzy moi znajomi. Ale czasem człowiek zaczyna pękać. Praca jest chujowo płatna i nie rozwija. Dziewczyna, którą mega polubiłeś, przestała się odzywać i jest w tym diabelnie konsekwentna. Znowu brakło paru złotych na paczkę ulubionego tytoniu. Ogólnie każdy zna takie stany, które przez niezależne zespoły naukowców i badaczy określane jednoznacznie są jako: chujnia z grzybnią.<br />
Sprawia to, że zostajesz wybity kompletnie ze swojego stanu <i>flow</i>. Nabywasz zwyczaj westchnień ze słowami "kurwa mać" w myślach.<br />
No i tak leżę sobie w ostatni czwartek i mam doła, słucham smutnych piosenek, grzebię palcem w pępku. Słuchałem sobie akurat kawałka <i>"Dust in the wind"</i> grupy Kansas i zobaczyłem w myślach smutny obraz. I nagle patrzę na stolik, gdzie leży blok techniczny, ołówki i cienkopisy. Zerwałem się i zacząłem rysować. Zajęło mi to 3 minuty, wrzuciłem zdjęcie rysunku na <a href="http://instagram.com/psychodelikatny" rel="nofollow" target="_blank">mojego Instagrama</a> i szczerze nie pamiętam jak dawno nic mi nie sprawiło tak olbrzymiej przyjemności, odczułem olbrzymią radość. Słońce przebiło się przez chmury. No i rysuję dalej, zdjęcia rysunków umieszczam na Insta. Myślę nad powrotem do rysowania komiksów, założeniem bloga rysunkowego. Nowe koncepcje, dalej i do przodu.<br />
<br />
Piszę to ponieważ każdy i każda z Was ma gdzieś w sobie to samo coś, co napędza i czasem ciężko się przemóc - wiadomo. Ale ten moment kiedy zerwiesz się z łóżka i zrobisz to czego pragniesz jest piękny - to jak zbawienie, za życia. Tytuł tego wpisu to cytat z piosenki <i>The Cranberries</i>. Trochę Wam ściemniłem - zbawienie nie jest całkiem za darmo. Blok, cienkopisy i ołówki to koszt kilkunastu złotych, ale czy nie wydajesz więcej wieczorem w knajpie, płacząc nad swoim życiem?<br />
Praca przyjdzie lepsza. Są też inne dziewczyny. Raz można zapalić gorszy tytoń. Sam bym sobie nie dał rady, ale już ja i moje cienkopisy razem jesteśmy nierozjebywalni. Życzę Wam, moi drodzy, znalezienia swojej niszy i miejsca szczęśliwego (<i>locus amoenus</i>) w tym grajdole zwanym życiem.<br />
<br />
<b>Prywata:</b><br />
- Chciałbym podziękować <a href="http://www.pawelbielecki.in/" rel="nofollow" target="_blank">Pawłowi Bieleckiemu</a>, którego poznałem tydzień temu (znaliśmy się wcześniej z Twittera). Tak horrendalnie odkręceni ludzie bardzo inspirują i pokazują skąd brać energię - z samego siebie. Dzięki, ziom!<br />
- Chciałbym też przeprosić <b>Rocha Urbaniaka</b>, mojego przyjaciela, który jest <a href="https://www.facebook.com/Galeria.Urbaniak" rel="nofollow" target="_blank">malarzem</a>. Wyjeżdżając, pożyczyłeś mi swój wypas laptop bym se pograł w South Park, ale nie wiem czy uda mi się oderwać od rysowania. Obiecuję jutro już grać na pewno!<br />
<br />Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-90577700684046086902014-04-01T14:18:00.002+02:002014-04-01T14:18:13.489+02:00Sztuka na wtorek: "Nocne marki", Edward Hopper, 1942 r.W zeszłym tygodniu wystartowałem z cyklem <i><b>"Sztuka na wtorek"</b></i> i pisałem o <a href="http://szczypta-kultury.blogspot.com/2014/03/sznw-kochankowie.html" target="_blank">"Kochankach" Magritte`a</a>, który jest jednym z moich ulubionych obrazów. Nie miałem wtedy pomysłu odnośnie kolejnego dzieła, które będę chciał przedstawić. Z początku myślałem by znalazł się tu jakiś obraz <i>Gigera</i>. Konieczność odnoszenia się do motywów fallicznych niewątpliwie dałaby sporą liczbę wyświetleń. Zdecydowałem się jednak napisać o innym dziele, które jest cholernie fascynujące i po stokroć "reinterpretowane" w popkulturze i w tzw. internetach (<a href="http://nighthawksforever.blogspot.com/" rel="nofollow" target="_blank">Nighthawks Forever</a> - polecam). Mam tu na myśli <i>"Nocne marki"</i> (lub <i>"Nocne jastrzębie"</i>, ang. <i>"Nighthawks"</i>), który to obraz popełnił <b>Edward Hopper</b>.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhg58xsWSCQWruvASFxmtq7URNu9-fkcw4Ogw2l-JClMRaVXwv4FWW5lqtMAW4nipUU5aM0EO3wcQ3YrDRIWxCiuwTGpeyIRAugaJ6tdmFhPiu94v0OwPizHm9hPZjNfmZIjXT-G6Enkrs/s1600/800px-Nighthawks_by_Edward_Hopper_1942.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhg58xsWSCQWruvASFxmtq7URNu9-fkcw4Ogw2l-JClMRaVXwv4FWW5lqtMAW4nipUU5aM0EO3wcQ3YrDRIWxCiuwTGpeyIRAugaJ6tdmFhPiu94v0OwPizHm9hPZjNfmZIjXT-G6Enkrs/s1600/800px-Nighthawks_by_Edward_Hopper_1942.jpg" height="217" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Edward Hopper "Nocne marki" (ang. "Nighthawks"), olej na płótnie, 84,1 x 152,4 cm</td></tr>
</tbody></table>
Na obrazie widzimy typową amerykańską restaurację, czy też knajpę nocną i cztery osoby w niej siedzące. Wliczając barmana. Miejsce oraz ludzie znajdują się po prawej stronie całego kadru. Lokal jest oświetlony, a ciemność poza nim oraz pustka na ulicach jasno dają do zrozumienia, że pora jest już dosyć późna. Tytuł obrazu wszak jasno wskazuje z kim mamy do czynienia. Lub też z jakim zjawiskiem. Myślę, że większość z nas ma problemy ze snem, zwłaszcza weekendową porą. Przesiadujemy w lokalach otwartych do późna. Z ludźmi, z którymi właśnie łączy nas ten pewien rodzaj samotności. Może poznamy kogoś, z kim spędzimy resztę nocy. Ale i tak za kilka dni wrócimy do tego lokalu. Lub innego. Bo jak widać na obrazie: nie ma drzwi wejściowych (i wyjściowych zarazem)<br />
Edward Hopper w swoim malarstwie przedstawiał obraz amerykańskiej metropolii. Biura, sklepy, hotele przewijały się przez jego płótna, a wśród nich ludzie: zazwyczaj anonimowi dla siebie nawzajem i jakby nieobecni. Cały ten ekosystem był jednak zaskakująco pogodzony ze swym losem i wyrażał milczące przyzwolenie. Tak jak ci ludzie w lokalu.<br />
<br />
Korzystając z okazji i z racji, że plasuje się to w temacie: chciałbym pozdrowić wszystkich uczestników sobotniej konferencji <a href="https://www.facebook.com/blogexperts" rel="nofollow" target="_blank">Blog Experts</a>, jak i afterparty w Pauzie połączonego z <a href="https://twitter.com/KRKTweetUP" rel="nofollow" target="_blank">krakowskim TweetUpem</a>. Nawet nie będę próbował wymieniać wszystkich, ale każdemu z osobna dziękuję właśnie za wspólną zabawę w takie <i>"Nocne marki"</i> :)<br />
<br />Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-30917167983454735892014-03-25T13:53:00.001+01:002014-11-29T18:47:05.486+01:00Sztuka na wtorek: "Kochankowie", Rene Magritte (1928 r.)Wspominałem już kiedyś, że planuję tego rodzaju cykl, tak więc dzisiaj rusza <i style="font-weight: bold;">"Sztuka na wtorek"</i>. Wtorek nie jest zbyt sympatycznym dniem - nie jest to już wprawdzie poniedziałek, ale wciąż jest dosyć słabo. Tym bardziej zatem warto w taki dzień pochylić się nad jakimś fascynującym dziełem sztuki. No i właśnie w tymże cyklu takowe mam zamiar omawiać. Zobaczymy jak to się przyjmie na blogu. Na pierwszy strzał pójdzie jeden z moich ulubionych obrazów, czyli <i>"Kochankowie"</i>, których autorem jest belgijski surrealista <b>Rene Magritte</b>.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBWH2TEWqmZ-i5Fn56rt7cKzBkQcYmEidhXEBjRc3cXCVfkdh1oZGv2PjMxctsF5YZC5lU59WBFwo1kDzjOluK532BjRkbor04UWK6DW0k9MCTU_0lrgVRkoasP85C1R9mREpdBcJYKaM/s1600/the-lovers.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBWH2TEWqmZ-i5Fn56rt7cKzBkQcYmEidhXEBjRc3cXCVfkdh1oZGv2PjMxctsF5YZC5lU59WBFwo1kDzjOluK532BjRkbor04UWK6DW0k9MCTU_0lrgVRkoasP85C1R9mREpdBcJYKaM/s1600/the-lovers.jpg" height="300" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rene Magritte "Kochankowie" (franc. "Les Amants"), 54x73 cm, olej na płótnie</td></tr>
</tbody></table>
To co widzimy, to dwoje całujących się (tytułowych) kochanków. Jednakże ich głowy zawoalowane są tkaniną. Może to prześcieradło? A może to chusty? Skrycie twarzy bohaterów może mieć wiele znaczeń. Materiał jest biały - czysty. Może symbolizować to ich wzajemny obraz drugiej osoby: wybielony poprzez wzajemną (ślepą?) miłość. Przez to też nie są w stanie zobaczyć jakimi są naprawdę - wzrok nie dostrzega nic poza materiałem. Tkaniny mogą także symbolizować anonimowość i to, że nawet mimo intymności, która jest między mężczyzną i kobietą - są dla siebie tajemnicą.<br />
Myślę też o jeszcze jednej interpretacji związanej z (nie)możliwością zaspokojenia. <b>Oscar Wilde</b> w swoim szlagierowym dziele ustami lorda Henryka wysnuł swoistą apoteozę papierosa, który <i>"jest jak pocałunek, ponieważ daje przyjemność, ale nie zaspokaja"</i>. Bo czy w najbardziej intymnym akcie erotycznym jesteśmy w stanie tak naprawdę kiedykolwiek prawdziwie posiąść drugą osobę? Czy to nie jest tak, że zawsze jednak gdzieś jest to "prześcieradło", które nie pozwala na bliskość absolutną i połączenie się totalne? Taką próbę interpretacyjną warto pozostawić z tymi pytaniami, na które każdy może spróbować odpowiedzieć inaczej, ale raczej odpowiedź taka zawsze będzie wymagała krztynę refleksji.<br />
Wspomniałem o bieli płótna, które może symbolizować czystość. Popatrzmy na resztę barw. Spokojne, błękitne niebo - wręcz na swój sposób chłodne. Tuż obok jednak ściana atakująca widza i nacierająca na bohaterów czerwienią pasji, namiętności i pożądania - silnie pobudzająca, jak to czerwień. Podobnie jest z sukienką lubej mężczyzny w garniturze. No właśnie - garnitur. To może być symbolem stonowania, stabilności, a w odniesieniu do uczucia - czy to nie racjonalność, którą kochanek zatraca pomiędzy jedną (bluzka lubej), a drugą czerwienią (ściana za jego plecami)? Obawiam się, że zacząłem się zapędzać w możliwe nadinterpretacje, ale z drugiej strony: czy nie po to dano nam sztukę, aby w niej szukać jak najwięcej kontekstów?<br />
A propos chust, należy wspomnieć o jednym traumatycznym wydarzeniu z życia malarza. Jako dziecko <i>Magritte</i> widział ciało swojej matki wyłowione z rzeki. Twarz miała owiniętą w koszulę nocną. Popełniła samobójstwo. Miłość powiązana ze śmiercią i motyw chusty jako całunu otwierają jeszcze więcej przestrzeni interpretacyjnych. Czy uczucie to jedyna droga by obudzić się z martwoty? By siłą pocałunku przedrzeć się przez opatulające głowy kochanków całuny?<br />
Nie ma co do tego wątpliwości, że trauma przeżyta za młodu miała wpływ na twórczość Belga i mogłaby służyć za zupełnie niezależną i solidną rozprawkę psychoanalityczną, w kontekście zresztą wielu innych dzień belgijskiego artysty.<br />
<br />
Motyw chust z "Kochanków" przewija się w popkulturze i fotografii, jak choćby tu:<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhP7OHpThTY-pFMjDDt_hJYVPICErxlvtfstmk_kOMgIuw92B9fHXaCEOZTmBcDzqRmBjkADiehzxqzs_dtopsEe5H-bpHgHWZefkpeql7xCe1ogBHn11mpAMarzibuHbBeTGoy9TujjpE/s1600/6669643849_f1c387bcc2_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhP7OHpThTY-pFMjDDt_hJYVPICErxlvtfstmk_kOMgIuw92B9fHXaCEOZTmBcDzqRmBjkADiehzxqzs_dtopsEe5H-bpHgHWZefkpeql7xCe1ogBHn11mpAMarzibuHbBeTGoy9TujjpE/s1600/6669643849_f1c387bcc2_o.jpg" height="262" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://xn--rdo-gna01bwk/" rel="nofollow" target="_blank">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-50533133715594667752014-03-22T16:15:00.000+01:002014-03-22T16:15:32.303+01:00Teraz słucham #1<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiK3tCzFs0hsdQVa_Qqp9eo-emjeekEfJyTC3XgIj1aTwlAMMzH9TR9oWkVFWgDmU7rLbGgyv83ieSjxVTX7czuQdEy_Wxc2x9hN0uZhrkpZ3ekOyIZaPQyp8USPbGhPpqLgM1eCIfv1Ls/s1600/s%C5%82uchawki.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiK3tCzFs0hsdQVa_Qqp9eo-emjeekEfJyTC3XgIj1aTwlAMMzH9TR9oWkVFWgDmU7rLbGgyv83ieSjxVTX7czuQdEy_Wxc2x9hN0uZhrkpZ3ekOyIZaPQyp8USPbGhPpqLgM1eCIfv1Ls/s1600/s%C5%82uchawki.jpg" height="266" width="400" /></a></div>
<br />
Jakiś czas temu <a href="http://szczypta-kultury.blogspot.com/2014/02/przepis-na-szczypte-kultury.html" target="_blank">pisałem o tym</a>, że zamierzam stworzyć na blogu kilka stałych cyklów, ale jeszcze nie zacząłem wprowadzać tej koncepcji w życie. Do teraz. Dzisiaj jadąc autobusem słuchałem sobie muzyki i pomyślałem, że najbanalniejszy pomysł może być najlepszy. Tak też ruszam z cyklem "Teraz słucham", gdzie będę pisał pokrótce co u mnie ostatnio leci z głośników, czy też na słuchawkach. No i to jest pierwsza edycja.<br />
<br />
Nie da się ukryć, że co nieco odnośnie moich zajawek przewija się przez <a href="https://www.facebook.com/marcin.karolak" target="_blank">mój facebookowy profil</a>, jak i <a href="https://www.facebook.com/kanal.muzyczny" target="_blank">Kanał Muzyczny - fanpage z teledyskami</a>, który prowadzę z kumplem. Ale to rzecz jasna nie jest wszystko. Od jakiegoś tygodnia jest kilka rzeczy, którymi szczególnie się jaram. Po kolei.<br />
<br />
<b>Current 93</b> wydali nowy album. <i>David Tibet</i> nie odpuszcza i otrzymujemy naprawdę wyborny, klimatyczny i do głębi przeszywający album. A wśród gości, po mistrzowsku: <i>Nick Cave</i>, <i>John Zorn</i> i <i>Antony Hegarty</i>. Byłem arcyciekawy tego albumu i zaspokoił mnie w zupełności. To co najlepsze w Current 93, a do tego udany wkład gości. <b style="font-style: italic;">"I Am The Last Of All The Field That Fell: A Channel" </b>to wydawnictwo, które sprawdza się nie tylko podczas medytacji w półmroku, ale także w krakowskich środkach komunikacji miejskiej. Pozwala uciec.<br />
<b>Lebanon Hanover</b> to jedno z moich dwóch ostatnich odkryć. Surowa, ale bardzo wyrazista sekcja rytmiczna na post-punkową modłę, nowofalowy chłód. Nostalgia, melancholia i apatia w głosie duetu pięknie komponuje się z muzyką, która trąci latami `80. Testowałem na znajomych i podoba się nawet tym, którzy nie siedzą w takich klimatach na co dzień.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/WPw7nlluRdc?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
Drugim moim odkryciem jest włoska formacja <b>Soviet Soviet</b>. Tu z kolei otrzymuje słuchacz ściany gitar, szybkość, ale wszystko grane ze spuszczoną głową i wzrokiem wpatrującym się w buty. Mimo, że najprościej opisać ich jako shoegaze, to sporo w tej muzyce jest także nowej fali. Tak jak w przypadku wyżej wspomnianych. To co tygrysek-autor lubi najbardziej. No może nie najbardziej, ale lubi niewątpliwie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/iACPlriqFOU?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
Od długiego czasu katuję z przerwami <i><b>"The Travels"</b></i> - ostatni album <b>Molly Nilsson</b>. O mojej szczerej sympatii do Szwedki <a href="http://szczypta-kultury.blogspot.com/2013/02/molly-nilsson-syreni-gos-wsrod.html" target="_blank">już kiedyś pisałem</a>. Właśnie się zacząłem zastanawiać: co jest ze mną nie tak? Wszak muzyka, mieszkającej w Berlinie Molly, jest także dosyć chłodna i surowa. Wpasowuje się więc w atmosferę ostatnio słuchanej muzyki. Jest jednak coś ulotnego i bardzo optymistycznego, co przewija się na jej ostatnim wydawnictwie. Podróże służą ludziom, jak widać. Szczególnie trasy koncertowe.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/iWNS8knGwfI?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
Na koniec wisienka na torcie, czyli ścieżka dźwiękowa z wybornego, jarmuschowego <b><i>"Tylko kochankowie przeżyją"</i></b>. O filmie pisałem <a href="http://szczypta-kultury.blogspot.com/2014/03/tylko-kochankowie-przezyja.html" target="_blank">tutaj</a>, stwierdzając, że na dobrą sprawę - muzyka w tym filmie jest niemalże pełnoprawnym aktorem. Myślę, że nawet nie oglądając filmu, można się zachwycać muzyką, w której zresztą maczał też palce sam <i>Jarmusch</i>.<br />
<br />
Tylu już tu chłodu było, że na koniec tylko nadmienię, że mimo tego, że do czerwca daleko, to słucham też ostatnio sporo <b>Death In June</b> ;)<br />
<br />
P.S. No, to pierwszy odcinek za mną. Kości zostały rzucone.<br />
<br />Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-3678925064258629342014-03-20T23:15:00.002+01:002014-03-22T09:30:23.471+01:00Miłość, która daje długowieczność - "Tylko kochankowie przeżyją"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBr1QwvrppUvn-fCcFo4BDMTB0HxbK5wv8BCcOwn5mJ86utr5NnReHMOFIDkQdLsR2RSJcRARxm7VrNXgKUfrn6Zduf2AImWGi5bnvRzk-xoZbXM-rcmtelSfZOxYeacWYPqpXlAzRMjk/s1600/only-lovers-left-alive03.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBr1QwvrppUvn-fCcFo4BDMTB0HxbK5wv8BCcOwn5mJ86utr5NnReHMOFIDkQdLsR2RSJcRARxm7VrNXgKUfrn6Zduf2AImWGi5bnvRzk-xoZbXM-rcmtelSfZOxYeacWYPqpXlAzRMjk/s1600/only-lovers-left-alive03.jpg" height="266" width="400" /></a></div>
<br />
Zastanawiałem się co może wyjść za twór, kiedy reżyser pokroju <b>Jima Jarmuscha</b> zabiera się za tak wyświechtany i przemielony we współczesnej (pop)kulturze temat jak wampiry. W zasadzie jednak użycie takiego lejtmotywu jest kwestią drugoplanową. Sama opowieść bowiem jest o czym innym poniekąd. Tego akurat spodziewałem się, znając twórczość białowłosego reżysera bardzo dobrze.<br />
Dwoje ludzi (?!), którzy kochają się wzajemnie. Przez wieki. On ma na imię Adam (<i>Tom Hiddleston</i>), ona zaś Eva (<i>Tilda Swinton</i>). Rzecz jasna wybór imion dla głównych bohaterów także nie jest bezzasadny. Tytułowi kochankowie mieszkają w dalekich od siebie miejscach: on w opustoszałym postindustrialnym Detroit, ona w egzotycznym Maroku. Mentorem Evy jest mieszkający tam także Christopher Marlowe (<i>John Hurt</i>), czyli XVI-wieczny poeta angielski, który w fabule Jarmuscha żyje do tej pory, właśnie jako wampir. Od jego wiersza także wziął się tytuł filmu. Co do nacji wampirzej, pojawia się także rozpieszczona i nieokrzesana siostra Evy imieniem Ava (<i>Mia Wasikowska</i>). Trzon akcji opiera się na wizycie Evy u ukochanego, którą mu składa w Detroit.<br />
Adam jest znużonym, pogrążonym w depresji muzykiem, który kontakt ze światem zewnętrznym ogranicza do składania zamówień na instrumenty i gadżety u Iana, jedynego zombie (jak w swych rozmowach określają ludzi), którego jest w stanie tolerować. No, odwiedza też znajomego doktora, który zaopatruje go w krew.<br />
Jego luba jest przygnębiona jego kondycją, acz podziela jego zawód nad ludzkością i współczesną kondycją człowieka. Żyjąc tyle wieków posiedli olbrzymią mądrość i wiedzę. Opierając się na nich są w stanie krytycznie popatrzeć na ludzi i świat jaki tworzą. Brakowało mi tego w historiach o wampirach zawsze - przecież żyjąc tyle wieków można poznać i nauczyć się znacznie więcej. Wampiry Jarmuscha mają możliwość oceniać, ponieważ ich "staż" na Ziemi oraz dystans wobec ludzi predestynuje ich ku temu. Jednocześnie jednak nie zatracili zdolności do zachwytu i percepcji piękna. Właśnie też przez to, że dane im jest móc lepiej poznać obiekt potencjalnej admiracji i mają więcej czasu by się rozsmakować w życiu (jak by nie patrzeć, mimo kontekstu wampirów). Jim Jarmusch ma swoim dorobku sporo dzieł przetwarzających motyw drogi. Jeśli patrzeć na ten film w tych kategoriach, to tutaj widzimy pętlę - nieśmiertelni bohaterowie i droga, która cały czas się wokół nich zmienia (kolejne wieki i cywilizacje). Niekończąca się podróż.<br />
Nie fabuła jest główną siłą tego filmu, ale atmosfera i kunszt z jakim został zrealizowany. Jim Jarmusch niejednokrotnie podkreślał w wywiadach, jak ważna dla niego jest muzyka w kontekście filmów, które tworzy. Dla mistrzowskich ujęć i kompozycji, które w idealny sposób komponują się ze ścieżką dźwiękową, warto obejrzeć "Tylko kochankowie przeżyją". Ja osobiście sowicie nakarmiłem mój zmysł estetyczny. Scena z wytłumaczeniem teorii stanów splątanych (tzw. paradoks EPR) także składa się na odbiór i piękno tego obrazu, acz buduje nastrój pięknem nauki i kontekstem.<br />
To co może lekko mnie ubodło, to specyficzny "sentymentalizm" głównych bohaterów, którzy często wspominają sytuacje i postaci z historii. Odnosiłem wrażenie, że to zabieg mający wciąż uzmysławiać widza, że faktycznie tyle wieków życia za nimi. No ale to drobnostka. Sam film to wyborna uczta i dowód na to, że ktoś taki jak Jim Jarmusch może wziąć się nawet za tak "niebezpieczny" motyw jak wampiry i tego nie spartolić.<br />
<br />Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-17400193738786605002014-03-11T13:01:00.000+01:002014-03-11T13:45:09.159+01:00"Kodeina, dziwki, hajs" czyli farsa z 9-latkiem w tle<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzfKTCfKR5zJoZ_kxA07kbI5LKgaGvQh5dVea03d9oGT-TOOZH3hDLUE9jYRc-avF5L8AK0tXBEZcpy_3Gfra4vsO4xIipmeDDL3GMs6StVwKqY-69wRPy-nlLwEyyIaIiJorODfaE8ug/s1600/xavier.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzfKTCfKR5zJoZ_kxA07kbI5LKgaGvQh5dVea03d9oGT-TOOZH3hDLUE9jYRc-avF5L8AK0tXBEZcpy_3Gfra4vsO4xIipmeDDL3GMs6StVwKqY-69wRPy-nlLwEyyIaIiJorODfaE8ug/s1600/xavier.jpg" height="225" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="background-color: white; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">Fot. Jan Kucharzyk / East News/Dzień Dobry TVN</span></td></tr>
</tbody></table>
9-letni chłopiec <i>Xavier Witkowski</i> jest raperem i wraz z 18-letnim kuzynem tworzy hip-hop, który nasączony jest wulgarnym językiem, gdzie w tekstach przewijają się narkotyki, dziwki i podobne, klasyczne dla muzyki hip-hopowej motywy (trochę upraszczam, ale wierzę, że wiecie o co chodzi). Niezły materiał na rozmowę w studiu <b>Dzień Dobry TVN</b>.<br />
No i odwiedził program Xavier (<a href="https://www.facebook.com/pages/Green-Grenade/712636518752203" rel="nofollow" target="_blank">Green Grenade</a>) wraz z rodzicami. W rozmowie uczestniczył też <i>Tomasz Kleyff</i>, raper. Postanowiłem sobie ten wywiad obejrzeć (<a href="http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/9-letni-raper-rymuje-kodeina-dziwki-hajs,115846.html" rel="nofollow" target="_blank">link</a>). Spodziewałem się zobaczyć zbuntowanego "młodzieńca" ze sporym ADHD i wczesnym tourettem, tymczasem oczom widzów ukazał się dosyć przestraszony i lekko zdezorientowany chłopczyk, który wpadł pod gradobicie pytań i dociekań czy on naprawdę wie co to jest kodeina i dziwki? "Ej, zaraz, zaraz..." - pomyślałem, ale dalej było jeszcze lepiej.<br />
Dziennikarze zafrasowani tym, że dziecko nie powinno wiedzieć o takich rzeczach, które pojawiają się w jego tekstach. Raper Kleyff z powagą mówi, że chłopiec daje zły przykład. Powołuje się na Miley Cyrus (ok, jakoś rozumiem), przywołuje gdzieś Bisza (którego lubię, ale co to ma wspólnego?). Rodzice chyba lekko zaczynają się orientować w co się wplątali. Zapewniają telewidzów, że porozmawiają z chłopcem i jego kuzynem, a jakby zaczął palić papierosy to wszystko się skończy. Poziom absurdu urasta już do niebezpiecznego poziomu. Na końcu chłopiec zapewnia redaktor Pieńkowską, że już postara się nie rymować o dziwkach i kodeinie.<br />
Siedzę osłupiały po całym spektaklu, patrzę na kalendarz, ale jest 10 marca, więc to nie był prima aprilis.<br />
<br />Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-51784506110602110142014-03-08T15:51:00.000+01:002014-03-08T17:39:55.632+01:00Człowiek, który gra dziadostwo - wywiad z Maćkiem Nowackim z Kaseciarza<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwRQ6iOhEODLTTpS2d9YoJeKnYLabODyFJwZ0KaDZkjJo10oPPDhkWbCULzEV0GL740bDyG9puAcee_pL9mEVECllUM1aCvFtVfsdadRRrNutFYHAb5M92zp91INP1Gg07EInRmj8OGp8/s1600/img_531398dc305f7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwRQ6iOhEODLTTpS2d9YoJeKnYLabODyFJwZ0KaDZkjJo10oPPDhkWbCULzEV0GL740bDyG9puAcee_pL9mEVECllUM1aCvFtVfsdadRRrNutFYHAb5M92zp91INP1Gg07EInRmj8OGp8/s1600/img_531398dc305f7.jpg" height="266" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">fot. Łukasz Jaszak</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
</td></tr>
</tbody></table>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Do tej pory na blogu wywiadów nigdy nie było, no nie? No ale tutaj nadarzyła się okazja i przepytałem <i>Maćka Nowackiego</i>, lidera krakowskiego zespołu <a href="https://www.facebook.com/Kaseciarz" rel="nofollow" target="_blank">Kaseciarz</a>. Jest to bardzo sympatyczny, skromny rock`n`rollowiec ze sporym poczuciem humoru. Przekonajcie się sami:</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b>Marcin: Pierwszy album nagrywałeś sam. Materiał na koncertach graliście w składzie czteroosobowym. Z tamtego składu zostałeś tylko Ty, a teraz gracie jako trio. Dlaczego? Czy ciężko wytrzymać w jednym zespole z Maćkiem Nowackim?</b></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Maciek: Skład czteroosobowy przetrwał tylko jeden koncert o ile pamiętam dobrze, potem już graliśmy jako trio</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b> - No to akurat miałem szczęście ten jeden koncert widzieć. A jakie były przyczyny zmian personalnych w składzie?</b></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Ja mam nadzieję, że to nie chodzi o to, że ciężko jest wytrzymać ze mną, ale raczej zmiany składu wynikały z tego, że przed wydaniem płyty kaseciarz jako zespół nie istniał, a zatem takie przetasowania składu, które normalnie istnieją w każdym zespole, działy się na bieżąco, bo trzeba pamiętać że w sumie istniejemy około 3 lat dopiero.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> <b>- Pamiętam, że przed koncertem w fortach bronowickich w Krakowie piliśmy wódę z gwinta. Chyba jakąś jerzynówkę… Ja miałem później lekkie problemy z grawitacją natomiast Wy zagraliście dobry koncert. Czy ten rock`n`roll w Twoim życiu jest wynikiem grania muzyki, czy też muzyka, którą tworzysz jest wynikiem takiego właśnie flow w krwioobiegu?</b></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Ha! To był wiśniak na rumie, wersja tania bo kosztowała 20 zeta. Wycofali go ze sprzedaży, bo chyba był szkodliwy dla zdrowia. Ja myślę, że u mnie najbardziej naturalnie się gra taką muzykę, jaką robię i raczej nie ma to związku z jakimś konkretnym trybem życia. Być może gdy byłem młodszy o te dwa, czy trzy lata to bym powiedział, że imprezki też są elementem tego wszystkiego, ale dzisiaj wiem, że mógłbym na przykład na co dzień plewić grządki i tak samo bym napierdalał na żywo.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> <b>- Nie będę pytał czy znasz Beach Boysów, ale skąd tak silne ukierunkowanie w surf rock? Niewiele zespołów w Polsce gra w ten sposób.</b></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Nie wiem, po prostu polubiłem to brzmienie i gdy zacząłem robić pierwszą płytę, to ten surf się zrobił bardziej zmutowany, bo jakoś nie cisnąłem, żeby kurczowo trzymać się tej stylistyki. Generalnie mam wrażenie, że i tak nie gramy żadnej tradycyjnej odmiany surfu i jeśli już mamy mówić o tym co gramy, to dzisiaj najbezpieczniej jest mówić na to dziadostwo.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> <b>- No to słychać, ale ten surf rock jest pewnym fundamentem dziadostwa. </b></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b>Na drugim albumie (już) śpiewasz. Czy instrumentalna forma muzyki Ci nie wystarczała, czy też potrzebowałeś się przełamać by zdecydować włączyć swój wokal do Waszej muzyki?</b></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Po prostu numery, które wyszły na drugą płytę miały miejsce na wokal. Sam też chciałem spróbować, chociaż bardzo nieśmiało do tego podszedłem. Ale z koncertu na koncert, czuję się coraz pewniej z moim głosem, więc wokal już raczej będzie stałym elementem <i>Kaseciarza</i>.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> <b>- I nie będziesz na niego tyle chorusu nakładał jak na ostatnim koncercie w Alchemii?</b></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Nie wiem, może będę, może nie. Tak naprawdę to wyniknie przy nagrywaniu nowego materiału - wtedy zdecydujemy, co będzie najlepsze dla tego wokalu.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b> - No jasne. Ja jestem bardzo internetowy. Pamiętam, że jak polubiłem fanpage Kaseciarza na facebooku, to mieliście jakichś 120 fanów. Teraz jest ich ponad 1300. Jeździcie w trasy, występujecie na festiwalach. Co uważasz za największy sukces w dotychczasowej karierze?</b></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Największym sukcesem jest to, że wytrzymujemy w jednym składzie już od dłuższego czasu, haha. Ale tak na serio to ja cały czas się jaram tym, że tyle ludzi polubiło projekt, który powstawał w naprawdę biednych warunkach. Fajna jest myśl, że ludzie jednak polubili to za pomysł i charakter, a nie wycyzelowane brzmienie z Izabelin Studio.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b> - Jesteście częścią kolektywu <a href="https://www.facebook.com/StajniaSobieski" rel="nofollow" target="_blank">Stajnia Sobieski</a>, który zrzesza kilka krakowskich zespołów. Wszystko toczy się wokół mieszkania będącego studiem nagrań. Jakiś czas temu na imprezie pytałem o to Gosię z <a href="https://www.facebook.com/Rycerzyki" rel="nofollow" target="_blank">Rycerzyków</a>. Jak Ty byś opisał Stajnię?</b></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Stajnia dla mnie to grupka znajomych, których połączyła miłość do muzyki i melanże. Fajne w tym wszystkim jest to, że bardzo naturalnie to wyszło i wszyscy zgodni byliśmy co do zakładania takiej wspólnoty, bo jakoś czuliśmy że w KRK potrzebna jest "scena" lub coś podobnego.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b> - To prawda. Niby powstała <a href="http://krakowskascenamuzyczna.pl/" rel="nofollow" target="_blank">Krakowska Scena Muzyczna</a> - twór promujący tutejszą scenę. Co o nich sądzisz? Parę fajnych eventów im wyszło.</b></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- KSM dla mnie to przede wszystkim coś w rodzaju agencji bookingowej. Fakt jest taki, że potrafią ogarnąć eventy i zrobić to dobrze, ale to nie jest scena sama w sobie. Głównie przez ich rozmiar, bo przecież w ich bazie jest mnóstwo bandów, a dla mnie scena to jest jednak trochę mniejsza grupka osób, którzy się znają i sobie nawzajem pomagają, a całość powstaje na spontanie i nie jest to rozkmina na zasadzie "to my, piszcie do nas, to będziecie w scenie".</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b>- No rozumiem. Stajnia to co innego i coś więcej niźli grupka znajomych. Ja osobiście lubię zespoły składające się na tą grupę (dziś idę np. do Mezcala na Rycerzyki). Podobna sytuacja jest chyba jeśli chodzi o scenę didżejską - tu wyraźnie widać grupę kojarzoną z Bombą i Rozrywki 3.</b></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Rozrywki już nie żyją niestety, ale można powiedzieć, że wśród dj-ów też jest taka sztama. Chociaż ja już dawno wypadłem z obiegu i nie znam się tak na tym.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b>- Czym Kaseciarz może zaskoczyć słuchaczy na kolejnym albumie? Możemy się spodziewać elektroniki lub też chórów gospel?</b></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Nie wiem czym zaskoczy Kaseciarz, bo sami tego się nie spodziewamy. Ale nigdy nie spinamy się na konkretny efekt, więc tak naprawdę może nam wyjść coś zupełnie innego niż na <a href="http://kaseciarz.bandcamp.com/" rel="nofollow" target="_blank"><i>"Motorcycle Rock and Roll"</i></a></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b>- Zaczęliście już jakieś prace nad nowym materiałem?</b></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Zaczniemy w kwietniu pewnie, teraz skupiam się na robieniu Harry and The Callahans, który nagrywam z Łukaszem Cegiełką. Mieliśmy pomysł żeby zrobić hołd dla muzyki z Detroit, więc wymyśliliśmy fikcyjny zespół stamtąd. Historia jak z Rodriguezem, tylko na sterydach.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b>- Z góry propsuję pomysł. Na koniec pytanie z kategorii „z dupy”: koty czy psy? I dlaczego?</b></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Dawniej koty, ale teraz psy też są ok. Generalnie zwierzaki są bardzo miłe.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b>- Ano są. No dobra, man. Dziękówka za wywiad i do zobaczenia!</b></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Dzięki!</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div class="_3hi clearfix" style="background-color: white; color: #333333; line-height: 14.079999923706055px; zoom: 1;">
<div class="_38 direction_ltr" style="direction: ltr; line-height: 1.38; margin-right: 50px;">
<span class="null"><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">
</span></span></div>
</div>
Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-20392502385650091582014-02-27T13:08:00.001+01:002014-02-27T22:43:18.796+01:00Jak widzą Kraków na facebooku?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAoo1q4tM1o3uTZqY54e748CbNkdqgBmpz_3krvIKLDcuQoZzeeIAs-aZwNWYQr4CTWxZO_9E59sNqBRKdfRZbLWuE95meAcSR6UwK7AdqsNYg27Ms1KB4rZjxUYipMGFgc_X1oEWQ6Ck/s1600/f_krakow.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAoo1q4tM1o3uTZqY54e748CbNkdqgBmpz_3krvIKLDcuQoZzeeIAs-aZwNWYQr4CTWxZO_9E59sNqBRKdfRZbLWuE95meAcSR6UwK7AdqsNYg27Ms1KB4rZjxUYipMGFgc_X1oEWQ6Ck/s1600/f_krakow.jpg" height="400" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
Kraków to bardzo ciekawe miasto. Posiada szeroki wachlarz symboli silnie z nim kojarzonych. By wymienić kilka: precel ("obwarzanek" mówią tylko przyjezdni), smog, gołębie, Lajkonik, broń biała (noże i maczety). Z takiego poletka łatwo jest komponować swoje własne wizje odnośnie dawnej stolicy Polski.</div>
A jak wiadomo: więcej życia niż w realu, toczy się na facebooku. Z racji, że w obecnych czasach WSZYSTKO (osoba, firma, idea, żart, majtki celebrytki itd.) posiada swój fanpage, nie dziwi fakt, że i Kraków doczekał się wielu interesujących wariacji na swój temat. Spośród wielu z nich postanowiłem wybrać kilka, które szczególnie wzbudzają moje zainteresowanie.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.facebook.com/pages/Smutne-Miasto-Krak%C3%B3w/547284975367392" rel="nofollow" target="_blank">Smutne Miasto Kraków</a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4y6nvpgy7RuAKY-3Q0QHwxHYJY3PTe-XCNkzPFDP4SiF2brUbeJftiVXoxL9pTKlF-5Gdw5wF_EnziCSN_Q4xZpXCLPzpHsl-dwGKZB4MY4leP0vSBWxN1G8zbsUTXbKl73qP9hyOnrE/s1600/smk.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4y6nvpgy7RuAKY-3Q0QHwxHYJY3PTe-XCNkzPFDP4SiF2brUbeJftiVXoxL9pTKlF-5Gdw5wF_EnziCSN_Q4xZpXCLPzpHsl-dwGKZB4MY4leP0vSBWxN1G8zbsUTXbKl73qP9hyOnrE/s1600/smk.jpg" height="271" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Mój absolutny faworyt w temacie. Jest to w gruncie rzeczy fanpage poświęcony fotografii. Ukazuje on Kraków mroczny, szary i przeważnie wyzbyty kolorów. Zdjęcia są fantastyczne, wpisują się w ducha treści, którymi są okraszone. Każde zdjęcie jest opisane melancholijnym, nostalgicznym tekstem o smutku i beznadziei na jaką skazani są mieszkańcy. Egzystencjalne opisy są iście parodystyczne, dzięki czemu siła tej strony rośnie poprzez silną autoironię.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://www.facebook.com/MiastoMaczet" rel="nofollow" target="_blank">Z maczetą przez Kraków</a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4Wf6B0mEglVeQG-7vTv68qFNTTaepIjhYG1oIHmtuU8MrdoQR2cSD3L3zAxJFLiHCS8iOZlGblJy-P9YnT5ACqPUNJ8Q3jX_TGV00d6G3sPF1HT0Fw9VfIp-K8GGlImzBEHpJiB9Jqaw/s1600/zmpk.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4Wf6B0mEglVeQG-7vTv68qFNTTaepIjhYG1oIHmtuU8MrdoQR2cSD3L3zAxJFLiHCS8iOZlGblJy-P9YnT5ACqPUNJ8Q3jX_TGV00d6G3sPF1HT0Fw9VfIp-K8GGlImzBEHpJiB9Jqaw/s1600/zmpk.jpg" height="400" width="393" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
Ten fanpage skupia się na Krakowie mało chlubnie kojarzonym z nadużywaniem maczet, noży i innej broni białej. Jest w tym coś bardzo przykrego, ale faktycznie - moje rodzinne miasto jest liderem jeśli chodzi o wykorzystywanie w porachunkach ulicznych wszelkiej maści ostrzy. "Z maczetą przez Kraków" wynajdują takie historie, jak też pozwalają sobie na sporo humoru z tym związanego.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.facebook.com/ZdaniaKtorychNigdyNieUslyszyszwKrakowie" rel="nofollow" target="_blank">Zdania, których nigdy nie usłyszysz w Krakowie</a></div>
<div style="text-align: left;">
Kolejny high-light jeśli chodzi o obecność dawnej stolicy Polski na facebooku. Tutaj wrzucane są teksty, których nie powinno się usłyszeć w Krakowie. Może nie każdemu wiadomo, ale my, Krakusy mówimy w specyficzny sposób i mamy bardzo bogate słownictwo. Jak też już nawet <a href="http://www.youtube.com/watch?v=mxlE17kucmw" rel="nofollow" target="_blank">rapowano</a> - wychodzimy NA POLE, a nie na dwór. Pomysłowość i humor sprawiają, że ten fanpage naprawdę potrafi rozbawić i wywołać uśmiech na twarzy.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.facebook.com/miejscawkrkgdziedostanieszporyju" rel="nofollow" target="_blank">Miejsca w Krakowie, gdzie dostaniesz po ryju</a></div>
<div style="text-align: left;">
No cóż... Mieszkając w mieście maczet, warto wiedzieć gdzie nie warto się zapuszczać. Ten fanpage ma misję informowania o niebezpiecznych miejscach na podstawie historii fanów, którzy dzielą się swoimi doświadczeniami i przeżyciami. Rzecz jasna - jest i tu pewna doza humoru, wszak odrobina dystansu zawsze jest wskazana.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.facebook.com/DawnoTemuWKrakowie" rel="nofollow" target="_blank">Dawno temu w Krakowie</a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZS9fcUIhwoqSqy-d8gMYjuE9UYSAp72hONDuW8sP8oEgddtV5s_dRTEeP8dRROaTCchGHkPFNa1aGXB_PgjOLLXyhva28DZG89QOba8tjiTt-g2EtRoWyqGLuIJrRjXIpAR5pmHduGKo/s1600/dtwk.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZS9fcUIhwoqSqy-d8gMYjuE9UYSAp72hONDuW8sP8oEgddtV5s_dRTEeP8dRROaTCchGHkPFNa1aGXB_PgjOLLXyhva28DZG89QOba8tjiTt-g2EtRoWyqGLuIJrRjXIpAR5pmHduGKo/s1600/dtwk.jpg" height="261" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
Banalnie prosty pomysł, ale wyśmienita realizacja. Kraków na starych, archiwalnych fotografiach. Rewelacyjne zdjęcia ukazują Kraków sprzed lat, jakiego ja i moje pokolenie nie możemy pamiętać. Szczególnie interesujące są kolaże zestawiające współczesność z przeszłością na przykładzie np. zdjęcia konkretnej kamienicy. Podobne materiały ma także niezgorszy profil <a href="https://www.facebook.com/CracoviaVintage" rel="nofollow" target="_blank">CracoviaVintage</a>, jak też sama dzielnica Nowa Huta: <a href="https://www.facebook.com/pages/Nowa-Huta-na-starych-zdj%C4%99ciach/257971484352971" rel="nofollow" target="_blank">Nowa Huta na starych zdjęciach</a>. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Krakowa na facebooku jest całkiem sporo - to trzeba przyznać. Nowiny odnośnie zanieczyszczenia powietrza można śledzić na stronie akcji <a href="https://www.facebook.com/KrakowskiAlarmSmogowy" rel="nofollow" target="_blank">Krakowski Alarm Smogowy</a>. Zainteresowanych przedwojenną architekturą modernistyczną odsyłam na stronę <a href="https://www.facebook.com/ModernizmKrakowski" rel="nofollow" target="_blank">Modernizm Krakowski</a>. Oczywiście stolica Małopolski doczekała się także swoich antyfanpage`y, by wymienić chociażby <a href="https://www.facebook.com/hahakrakow" rel="nofollow" target="_blank">Beka z Krakowa</a> czy <a href="https://www.facebook.com/pages/Srak%C3%B3w/117171368408603" rel="nofollow" target="_blank">Sraków</a>. Te strony także mają nieraz całkiem zabawny content, ale przez wzgląd na mój patriotyzm lokalny - nie będę się na ich temat rozpisywał.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
A jaki jest Twój ulubiony fanpage krakowski? Piszcie w komentarzach.</div>
Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-10294784362944972142014-02-19T13:39:00.000+01:002014-02-20T13:02:59.355+01:00Przepis na... Szczyptę Kultury<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguBDnMr2RmVnMIqhlqTVCg2TH5wd-l59BOY7uAbvn7roIMJJCbgY5z53GWb45CZ_kumJPpzyPjTZcet7AjnHscb6E6lpE6s1ecKZl5bCARSOpHT39qJ8aQO2ceCIaP18KXUqd6j5M3cuU/s1600/Typewriter_Hands.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguBDnMr2RmVnMIqhlqTVCg2TH5wd-l59BOY7uAbvn7roIMJJCbgY5z53GWb45CZ_kumJPpzyPjTZcet7AjnHscb6E6lpE6s1ecKZl5bCARSOpHT39qJ8aQO2ceCIaP18KXUqd6j5M3cuU/s1600/Typewriter_Hands.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://www.rebellesociety.com/2012/09/29/the-writers-way-week-one-morning-pages/" rel="nofollow" target="_blank">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: center;">
<b>Cześć.</b></div>
<br />
W styczniu nawiedził mnie na nowo tzw. <i>writer`s block</i> i nic nie byłem w stanie z siebie wykrzesać ponad nieźle przyjęty <a href="http://szczypta-kultury.blogspot.com/2014/01/nimfomanka-czesc-1.html" rel="nofollow" target="_blank">tekst o pierwszej części "Nimfomanki"</a>. No ale z wszelkimi niedogodnościami należy walczyć, prawda? Tym bardziej, że styczeń to ważny miesiąc jeśli chodzi o bloga, którego czytasz teraz. Mianowicie minęło już 7 lat odkąd powstał twór zwany <b>Szczyptą Kultury</b> właśnie. Roztkliwiałem się na <a href="https://www.facebook.com/photo.php?fbid=708858955826027&set=a.272874672757793.74686.117048031673792&type=1&stream_ref=10" rel="nofollow" target="_blank">ten temat już na fanpage`u bloga</a>, więc wystarczy. Chciałem natomiast napisać o tym, że na pewno na blogu będzie się dużo zmieniać w najbliższym czasie. Muszę bowiem znaleźć na niego nowy sposób i liczę, że pomożecie mi też życzliwą radą. Póki co przedstawię trochę historii i moje pomysły na przyszłość.<br />
<br />
Kiedy zakładałem bloga, to miałem wrażenie, że robię coś na maksa obciachowego. Wtedy wszak blogi kojarzyły się z pamiętnikami prowadzonymi przez niedojrzałe i skrajnie ekstrawertyczne dzierlatki. I tak po trosze było. Ja tymczasem miałem ambicje, jakkolwiek to zabrzmi, być recenzentem filmowym i muzycznym. Ogólnie - pisać o kulturze.<br />
Chęci i ambicji miałem dużo więcej niźli warsztatu, ale z czasem się wyrabiałem i miło było słyszeć (z początku głównie od znajomych, przyznam), że ludzie lubią czytać moje teksty. Zacząłem też dostrzegać z czasem też inną, banalną rzecz - blog to jest inne medium niż np. portale muzyczne i porozumiewa się z czytelnikiem innym językiem. Porzuciłem więc myśli o uczynieniu z niego <i>"portalu kulturalnego"</i> i poszerzeniu "grona redakcyjnego". No i teraz szukam nowych rozwiązań, nowego pomysłu na to moje "dziecko".<br />
<br />
Na pewno blog wzbogaci się o co najmniej dwie kategorie:<br />
<i><b>Hyde Park</b></i> - mało oryginalnie, ale dosyć adekwatna nazwa. Będę tu wrzucał luźne przemyślenia i komentarze do codziennej rzeczywistości. Teksty, które będą trochę dłuższe niż to co mogę napisać np. na moim <a href="https://www.facebook.com/marcin.karolak" rel="nofollow" target="_blank">prywatnym profilu na facebooku</a>. W zamierzeniu tematy mają dotykać rzeczy związanych jednak z kulturą, nawet jeśli dosyć luźno. Raczej nie planuję by wkradł się tu szeroko pojmowany <i>"lifestyle"</i>.<br />
<i><b>Internet</b></i> - pewnie sporo osób będzie kręcić noskiem, ale prawda jest taka, że treści (czy miałkie, czy wyniosłe) zrodzone w globalnej sieci wymiany myśli wnikają do świata realnego i stają się części kultury popularnej. Przyznam się, że nie sprawdzałem, ale jestem przekonany, że jakaś placówka kulturalna wykorzystała np. memy z <i>Piesełem</i> w ramach promocji w mediach społecznościowych. W tej kategorii będę pisał więc o różnych internetach, lecz nie jedynie o memach i stronach z kotami.<br />
<br />
Z racji, że czasami nie mogę się przełamać i zacząć pisać, postanowiłem stworzyć kilka stałych cyklów na blogu. Jak wiadomo bowiem - jednym ze sposobem na prokrastynację jest wprowadzenie do swojego życia regularności i wdrażanie nowych, aktywizujących nawyków. Na ten moment myślę o kilku cyklach. Nazwy są jak najbardziej robocze i raczej ulegną zmianie.<br />
<b>"Czy Ty to słyszysz?"</b> - w takim cyklu będę dogłębnie analizował treść tekstu konkretnej piosenki danego wykonawcy. W kontekście artysty, albumu, aktualnych wydarzeń. Nie będę ukrywał, że jeszcze jak byłem młodziakiem to podobnie rozprawiano się z utworami na łamach <i>Machiny </i>i pamięć tamtych cyklów mnie zainspirowała.<br />
<b>"Sztuka na czwartek"</b> (lub inny dzień, się zobaczy) - w podobny sposób planuję też rozkładać na czynniki pierwsze dzieła malarskie, rzeźbiarskie, rysunki czy też ambitne animacje. Ten cykl jest łudząco podobny do wymienionego wcześniej, ale z czasem zobaczymy który się przyjmie lepiej.<br />
<b>"Poznajmy się"</b> - cykl istniejący już niejako, polegający na przedstawieniu sylwetki danego artysty i tego czym się zajmuje. Oczywiście też dominujący w tym będzie mój osobisty stosunek do przedstawianego. Na pewno nie będzie to typowa notka z Wikipedii.<br />
Mam jeszcze kilka bardziej odkorbionych pomysłów na cykle stałe, ale póki co nie będę zdradzał - muszę je solidnie przemyśleć i ubogacić wstępne szkice. Może coś ciekawego z tego wyjdzie.<br />
<br />
Treść to jedna rzecz, ale zmiany na blogu nie skończą się na tym bynajmniej. Mogę oficjalnie powiedzieć, że stałem się dziś posiadaczem domeny <i>szczyptakultury.pl</i> (po 7 latach dopiero!) i postaram się jak najszybciej aktywować ją. Druga rzecz - trzeba obudzić w sobie odrobinę front-end developera i z czasem popracować na layoutem i UX bloga. Wszystko idzie do przodu, byle nie zwalniać.<br />
<br />
Jak odnajdujecie moje pomysły? Macie jakieś sugestie, porady? Zapraszam do dyskusji.<br />
<br />Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-3432812448267318712014-02-14T14:03:00.000+01:002014-02-14T14:03:06.704+01:007 filmów o miłości, które polecamJakoś nijak nigdy nie zachwycałem się Walentynkami. Raczej należałem do tej grupy, która co najwyżej chrząknie pod nosem <i>"Walentynki sralentynki"</i>. Mój brak entuzjazmu się nie zmienił. Pomijając fakt medialności i komercjalizacji 14-go lutego, mierzi mnie, że nadużywanie słowa "miłość" i...<br />
Ej, zaraz... Ja dzisiaj nie o tym miałem pisać... Mianowicie z racji, że mamy takie właśnie święto, przygotowałem Wam zestawienie kilku moich ulubionych filmów o miłości. Nie przeczę, że bardzo lubię takowe, a jak wiadome tego akurat kwiatu (takich filmów) naprawdę jest pół światu. Wybrałem więc te, które najbardziej lubię i najmocniej zdzieliły mnie po łbie.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><i>"Love Story"</i></b> (1970)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-kac156-D8I_NoRaWy6qpfeLnkYJFV4YAGjQp8tfsvW4464iPGzN_TLwgh4zpXDe7OzhGyV4hqypJ72CwSd0llshbKVFGJmn0Bb_X4Y99UOYS7T_3u0zOYtPEM48UMa2hLlb3Yb1Ao1k/s1600/LoveStory.jpg" imageanchor="1"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-kac156-D8I_NoRaWy6qpfeLnkYJFV4YAGjQp8tfsvW4464iPGzN_TLwgh4zpXDe7OzhGyV4hqypJ72CwSd0llshbKVFGJmn0Bb_X4Y99UOYS7T_3u0zOYtPEM48UMa2hLlb3Yb1Ao1k/s1600/LoveStory.jpg" height="283" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Mocarz w swoim gatunku. Piękna historia miłości dwojga ludzi, jej rozwoju od młodzieńczej formy, przez dorosłość z koniecznością wiązania końca z końcem, aż po śmierć. Wybitnym elementem arcydzieła jest ścieżka dźwiękowa, której autorem jest <i>Francis Lai</i>. To jeden z najgenialniejszych soundtracków jakie dane mi było słyszeć. Kiedyś proponowałem nawet znajomym rodzaj imprezy, podczas której przez całą noc w półmroku pokoju pilibyśmy kawę, palili papierosy i bez słów słuchali ścieżki z tego filmu. Nie martwcie się - nie doszło do takiego wydarzenia nigdy ;)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><i>"Dzikość serca" </i></b>(1990)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtUqIP7BMw7yTPQ1jc55ZGT3sCt3jni6rEBmH8V9lVlqdEwg-z5M4L-ZbRh2G7xX9Ha2wmM4RWSw6Xdu1TLjWKrz55CBDZiy_up9dBJFOPh0zhfjZqEAKY4N1m_-ivWDME40K-D0C8Yx8/s1600/wild-at-heart.jpg" imageanchor="1"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtUqIP7BMw7yTPQ1jc55ZGT3sCt3jni6rEBmH8V9lVlqdEwg-z5M4L-ZbRh2G7xX9Ha2wmM4RWSw6Xdu1TLjWKrz55CBDZiy_up9dBJFOPh0zhfjZqEAKY4N1m_-ivWDME40K-D0C8Yx8/s1600/wild-at-heart.jpg" height="225" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="text-align: left;">Opowieść o miłości w psychodelicznym i odrealnionym świecie </span><i style="text-align: left;">Davida Lyncha</i><span style="text-align: left;">? No właśnie - z genezy ten film to majstersztyk, a na genezie się nie skończyło. "Ten świat ma dzikość w sercu a w głowie szaleństwo" - </span><i style="text-align: left;">Laura Dern</i><span style="text-align: left;"> i </span><i style="text-align: left;">Nicolas Cage</i><span style="text-align: left;">, który obecnie jest gwiazdą internetowych memów, ale ma w swojej biografii kreacje wybitne. Do takich należy właśnie </span><b style="text-align: left;">"Dzikość serca"</b><span style="text-align: left;">. A Cage dodatkowo na propsie za śpiewanie Elvisa.</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><i>"Zakochany bez pamięci"</i></b> (2004)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyA3VwGkxr5YNiNYs383T-svrW34Cp5jDqELEfCHhvPurxK59ay4JqyJzpqhoh1KQGis2bPW65fFIHUTJhKgi3Hi4LVgeRA1aP8v8qN32HqpHTEneCk9Ow6ONb7LW3ixIit9mGWBu9zYM/s1600/eternal-sunshine-of-the-spotless-mind-eternal-sunshine-4401557-1024-576.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyA3VwGkxr5YNiNYs383T-svrW34Cp5jDqELEfCHhvPurxK59ay4JqyJzpqhoh1KQGis2bPW65fFIHUTJhKgi3Hi4LVgeRA1aP8v8qN32HqpHTEneCk9Ow6ONb7LW3ixIit9mGWBu9zYM/s1600/eternal-sunshine-of-the-spotless-mind-eternal-sunshine-4401557-1024-576.jpg" height="225" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<i>Michel Gondry</i> ma w moim sercu szczególne miejsce za to, że rzeczywistość jaką przedstawia balansuje na granicy snu i świata realnego i tą granicę zaciera. Francuski reżyser wprowadzając widza w swój sen równocześnie wybudza go z jego rzeczywistości wyzutej z magii. Nic dziwnego, że reżyserował teledyski m.in. dla <i>Bjork</i> i <i>Radiohead</i>. Natomiast <b>"Eternal Sunshine of The Spotless Mind"</b> (sorry, wolę oryginalny tytuł) pokazuje, że nawet pozbawienie się pamięci o drugiej osobie nie jest w stanie zmienić przeznaczenia. Brzmi płytko, ale jeśli ktoś nie widział, to niech wierzy - takim ten film nie jest.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><i>"Wristcutters: a Love Story"</i></b> (2006)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVM72cKolUZ7b4ya0tGAuD5r23gE3ZSOIARm3lWvS1-qbHBGdjYrzu74uYv8l_dfk55IyeGq1A27wEUq1AU4ow8v4Q7Xy9cmv8WyHrHf482aY12eO3AkGUL4jObSQZLt4lwZOSBfo0Fm8/s1600/Wristcutters+A+Love+Story%5B2006%5DDvDrip%5BEng%5D-FXG+04576.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVM72cKolUZ7b4ya0tGAuD5r23gE3ZSOIARm3lWvS1-qbHBGdjYrzu74uYv8l_dfk55IyeGq1A27wEUq1AU4ow8v4Q7Xy9cmv8WyHrHf482aY12eO3AkGUL4jObSQZLt4lwZOSBfo0Fm8/s1600/Wristcutters+A+Love+Story%5B2006%5DDvDrip%5BEng%5D-FXG+04576.jpg" height="212" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Ona go nie kochała. On nie chciał życia i się go pozbawił. Trafił na tamten świat, w wersji dla samobójców. Kwiatków nie ma, wszystko tak jakoś szaro, samochód ma czarną dziurę zamiast wycieraczki, a wszystko udaje się "dopiero kiedy to nie ma już znaczenia". No i rusza w podróż z nowym kumplem oraz inną "oną" a czuwa nad nimi... <i>Tom Waits</i>. Pięknie, prawda?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><i>"Jeden dzień"</i></b> (2011)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEO5-2DNMJ0-d0_LC-iGL5mE795ZLl7SNZOjga4zNN7HXCiOGb4TatawfDIu1OAO1JozOuKf_4Q5i6meUGEjwjbu4Zr9oSSODgPJTKPW193-PTpDech8DFCRau01tAsY79vWng4UMTa8c/s1600/anne-hathaway-jim-sturgess-one-day-movie-image-3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEO5-2DNMJ0-d0_LC-iGL5mE795ZLl7SNZOjga4zNN7HXCiOGb4TatawfDIu1OAO1JozOuKf_4Q5i6meUGEjwjbu4Zr9oSSODgPJTKPW193-PTpDech8DFCRau01tAsY79vWng4UMTa8c/s1600/anne-hathaway-jim-sturgess-one-day-movie-image-3.jpg" height="266" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Bez ściemny. Obejrzałem ten film z dwóch powodów. Pierwszy - <i>Anne Hathaway</i>. Drugi - fantastyczny plakat, pełen namiętności i pasji. Cały film przedstawia ten sam dzień (15 lipca) na przestrzeni 20 lat. Pomysł niby banalny, ale nawet nie wiecie jak ta formuła wciąga widza. W wyśmienity sposób w każdym kolejnym dniu przedstawiono zarys tego co działo się przez zeszły rok, zachowując płynność fabuły.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><i>"Rekonstrukcja"</i></b> (2003)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmyfrRbRgmeGJ8gMusWtir39SzlHVnOA1GgIib2sZiFASA_P7eJ3FaHfMQQscN64EmdbftpejrgMhOhIaclsYvYqFkMwPkPVvwrHWZLZu0Oq4XOUX30ouyGFbEzI8h5GXfoCEUqQZeIJo/s1600/reko.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmyfrRbRgmeGJ8gMusWtir39SzlHVnOA1GgIib2sZiFASA_P7eJ3FaHfMQQscN64EmdbftpejrgMhOhIaclsYvYqFkMwPkPVvwrHWZLZu0Oq4XOUX30ouyGFbEzI8h5GXfoCEUqQZeIJo/s1600/reko.jpg" height="266" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Duński film gdzie podobnie jak u Gondry`ego rzeczywistość zmienia się w sen, zaburza się logika. Główny bohater rozdarty między kobietami. Rozmywa się zarówno czas, jak i przestrzeń. To jest o tyle fascynujący zabieg, że widziałem ten film dwukrotnie a mimo to mało z niego pamiętam. Tak jak to bywa ze snami...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i><b>"Blue Valentine"</b></i> (2010)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnpf7BTHdAjnt7xxSsEUVR2UYhnk7dvULj9V2ofLkg-Dhr_WJtnYEN0D8CmSkZUGfcaSjEcf4QO0y-P_3CqZEUyLY9MGKR4G-aR5ZWfSoZ1AzePGL8zsNWlMy80E73nGGaURxEGx-OuSE/s1600/Blue-Valentine.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnpf7BTHdAjnt7xxSsEUVR2UYhnk7dvULj9V2ofLkg-Dhr_WJtnYEN0D8CmSkZUGfcaSjEcf4QO0y-P_3CqZEUyLY9MGKR4G-aR5ZWfSoZ1AzePGL8zsNWlMy80E73nGGaURxEGx-OuSE/s1600/Blue-Valentine.jpg" height="266" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Bożyszcze dziewcząt, <i>Ryan Gosling</i>, jako mężczyzna, który próbuje wzniecić na nowo ogień jaki był między nim a jego żoną. Czy w ogóle coś kiedyś się paliło? Dlaczego zaczęło wygasać? - Bohaterowie próbują szukać odpowiedzi. Te natomiast nie zawsze są łatwe. Przy tym filmie można popłakać. Tu nie ma magii, którą wspominałem opisując wcześniejsze produkcje.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Te 7 tytułów to jedne z moich ulubionych filmów o miłości. Jak zauważyliście - są bardzo różne. Tak jak i sama miłość pod jednym banalnym słowem może skrywać tak wiele różnych historii. Słodkich, gorzkich, pięknych, smutnych. Życzę Wam by Wasze historie nie nadawały się na scenariusz filmu, podczas którego ludzie wylewaliby łzy smutku w kinie.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
P.S. Wpisujcie w komentarzach swoje propozycje w temacie lub swoje wrażenia odnośnie wymienionych przeze mnie filmów.</div>
Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-44903103486913042792014-01-14T13:39:00.000+01:002014-01-15T11:12:05.271+01:00Czy to jest artystyczny pornos? - "Nimfomanka, część I"Nie ma wątpliwości, że na długo przed pierwszymi trailerami nowe dzieło <b>Larsa von Triera</b> zostało uznane za kontrowersyjne i obrazoburcze. <b><i>"Nimfomanka"</i></b>, której część pierwszą od kilku dni możemy obejrzeć w polskich kinach, to niewątpliwie jeden z najbardziej nasyconych pornografią film w historii kinematografii. Dodatkowo jeśli weźmiemy pod uwagę dotychczasową twórczość duńskiego reżysera, to nie dziwi jedno z określeń, którego jego najnowsza produkcja się dorobiła. Mianowicie <i>"artystyczny pornos"</i>.<br />
W tym zlepku słów jednak słowo <i>artystyczny</i> jest dla wielu ludzi synonimem pseudointelektualnego bełkotu. Aby móc w pełni zmierzyć się z twórczośćią <b>von Triera</b> potrzebny jest całkiem spory aparat pojęciowy, który umożliwi lawirowanie pomiędzy licznymi odniesieniami kulturowymi i metaforami, które stosuje w swoich obrazach. A jak jest z pierwszą częścią <i><b>"Nimfomanki"</b></i>?<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiS_EZopSE-0NJ1F24esYCTf50WWLzYyMHfmkEWMAXILuF216E5eI3P48dyeNuaiXMK-c2UTvDOzYYnqLCVq9t0Og3DXvca4f-u3OrqHZLTZ1x8GQAhAfunvd6EU115mJqS1Og-IXrx-D4/s1600/nymphomaniac-2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiS_EZopSE-0NJ1F24esYCTf50WWLzYyMHfmkEWMAXILuF216E5eI3P48dyeNuaiXMK-c2UTvDOzYYnqLCVq9t0Og3DXvca4f-u3OrqHZLTZ1x8GQAhAfunvd6EU115mJqS1Og-IXrx-D4/s400/nymphomaniac-2.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://collider.com/nymphomaniac-poster-images/" rel="nofollow" target="_blank">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
Film zaczyna się w typowy dla reżysera sposób, gdzie wśród rozmytych i sennych ujęć poznajemy miejsce w którym <i>Seligman</i> (<b>Stellan Skarsgard</b>) znajduje pobitą i nieprzytomną <i>Joe</i>, tytułową nimfomankę (<b>Charlotte Gainsbourg</b>) i udziela jej schronienia w swoim mieszkaniu. Tam zaczyna się jej długa opowieść, której słuchaczem i dyskutantem jest właśnie ratujący ją mężczyzna. W filmie jego imię ma związek z korzeniami żydowskimi - jak sam tłumaczy. Ciężko przypuszczać jednak by twórca filmy nie znał <i>dr</i> <i>Martina Seligmana</i>, który badał mechanizmy zaburzeń depresyjnych u ludzi, a tajemnicą nie jest, że Lars von Trier zmaga się z silną depresją (chyba nie myślicie, że <i><b>"Melancholia"</b></i> była filmem o końcu świata?!).<br />
Relacja między dwójką bohaterów jest ciekawa. Joe twardo obstaje przy tym, że jest po prostu złym człowiekiem. Dlatego pieczołowicie przedstawia historię swojego życia, aby upewnić w tym swego interlokutora. Seligman jednak stara się zbijać jej przekonanie i oddemonizować kolejne fragmenty jej opowieści. Między innymi znajdując analogie i metafory do wędkarstwa, ciągu Fibonacciego, delirium oraz trytonu w muzyce Bacha. W pewien sposób rozmówca Joe ulirycznia jej spowiedź, pozbawia wulgarności. Ona godzi się na narzucany jej ton narracji i do niego dostosowuje kolejne fragmenty swojej historii.<br />
<a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Ci%C4%85g_Fibonacciego" rel="nofollow" target="_blank">Ciąg Fibonacciego</a> pojawia się w filmie kilkukrotnie, wraz z zestawami liczb, które w nim występują. Razem ze znajomymi zauważamy, że może mieć to konkretny wpływ na strukturę i treść poszczególnych rozdziałów, ale to będzie można w pełni ocenić i obliczyć (?!) dopiero po drugiej części filmu (w Polsce 31-go stycznia).<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheTh7-MyrXDcIgmlTnQB7e7lTSY-3JcqmNf-UkfSQY0Q19VJpbsc7_-m6IYJrJ-_UR8IwbosvixC9hPCcKPiOIwWZTJpUMEgeFi76MNxRXfHQx6bYvToZx-eI6cHRMSB9UAnBYTpRWyMI/s1600/nymphomaniac-5-600x337.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="223" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheTh7-MyrXDcIgmlTnQB7e7lTSY-3JcqmNf-UkfSQY0Q19VJpbsc7_-m6IYJrJ-_UR8IwbosvixC9hPCcKPiOIwWZTJpUMEgeFi76MNxRXfHQx6bYvToZx-eI6cHRMSB9UAnBYTpRWyMI/s400/nymphomaniac-5-600x337.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://collider.com/nymphomaniac-poster-images/" rel="nofollow" target="_blank">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
Film na plakatach reklamowany jest hasłem <i>"Zapomnij o miłości"</i>, ale miłość w filmie się pojawia. Joe na pewno kocha swojego ojca (świetna rola <b>Christiana Slatera</b>), którego późniejsza długa i smutna śmierć pogłębia jej niemożność czucia emocji. Inna miłość to <i>Jerome</i> (<b>Shia Labeouf</b>) - mężczyzna, który pozbawił ją dziewictwa (na życzenie) za młodu i którego później spotyka w przyszłej pracy i się w nim zakochuje. "Tajemniczym składnikiem seksu jest miłości" - to zdanie słyszy jeszcze na samym początku od B., koleżanki z która realizuje swoje pierwsze erotyczne przygody. Joe jednak do cna racjonalizuje swoją miłość i zmiany jakie następują w niej samej. I mimo, że <i>Jerome</i> jest najważniejszym dźwiękiem trytonu ( skądinąd w średniowieczu był to interwał zakazany, kojarzony z diabłem) to musimy czekać na drugą część dzieła by poznać rozwój historii. Oglądając pierwszą nie można odnieść wrażenia, że cały "wybuch" dopiero przed nami (tak, dostrzegam zabawność kontekstu).<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgj-95PP5inIUxhoZHydhhlvqlbhAhCbB01M6X81sEMBfIHzanKphUOXIMvMa3g-Alay-Ygmh8kqapRTECN84_HZynJtGVJK9Vaz-xcjfLAfFOGcV4fbOsHPiAJm-UD-mfq32O2YvVuvAw/s1600/nymphomaniac-shia-labeaouf-600x337.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="223" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgj-95PP5inIUxhoZHydhhlvqlbhAhCbB01M6X81sEMBfIHzanKphUOXIMvMa3g-Alay-Ygmh8kqapRTECN84_HZynJtGVJK9Vaz-xcjfLAfFOGcV4fbOsHPiAJm-UD-mfq32O2YvVuvAw/s400/nymphomaniac-shia-labeaouf-600x337.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://collider.com/nymphomaniac-poster-images/" rel="nofollow" target="_blank">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
Odpowiadając na pytanie postawione w tytule wpisu: nie jest to na pewno żaden pornos. Film obfituje w mocne i realistyczne sceny erotyczne i dużo nagości, ale każdy kto liczy, że sobie ot obejrzy w kinie pornola - zawiedzie się. Mówimy oczywiście o wersji kinowej. Strach się bać co mógł umieścić von Trier w wersji reżyserskiej (ta ujrzy światło dzienne podczas tegorocznego Berlinale w lutym).<br />
Co przykuło moją uwagę? Na pewno zdjęcia i montaż, bliskie temu co von Trier robił do tej pory, ale pełne świeżości i nadające samej treści więcej lekkości (szybsze tempo klatek, cofanie taśmy do tyłu wraz z muzyką). Nie da się też ukryć, że film zawiera wiele momentów wręcz zabawnych, by nie powiedzieć komediowych, które także redukują ciężar samego tematu.<br />
<b>Stacy Martin</b> debiutująca na ekranie nad wyraz zaskoczyła mnie sprawnością swojej gry, zwłaszcza z racji na rolę trudną, w filmie wymagającego reżysera. Mocnym kopem otworzyła sobie drzwi do aktorskiej kariery, acz łatka "nimfomanki" może się za nią ciągnąć. Skoro przy aktorstwie jesteśmy to zwraca uwagę także genialna kreacja <b>Umy Thurman</b> jako rozhisteryzowanej Pani H., której główna bohaterka uwiodła męża. Ten epizod jest na pewno jednym ze smutniejszych fragmentów pierwszej części <i><b>"Nimfomanki"</b></i>.<br />
<br />
Jestem zadowolony z seansu. Po duńskim reżyserze zawsze spodziewam się bardzo dużo i nie mniej dostaję. Tym razem nie było inaczej, aczkolwiek nie można aby odnieść się do tego filmu koniecznym jest obejrzenie całości od której zależy jak zapamiętamy historię Joe. Znając jednak twórcę <b><i>"Antychrysta"</i></b> - jestem spokojny.<br />
<br />Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-82824569432181530462013-12-31T16:19:00.000+01:002013-12-31T16:19:55.560+01:00Co mnie ruszyło w 2013 roku?Na początku muszę Wam się przyznać, że ten rok był dla mnie dosyć zwariowany, dużo się działo - jeśli chodzi o życie prywatne. Nie będę tu jednak przedstawiał spowiedzi z tegoż, choć niby mam coś w sobie z mentalnego ekshibicjonisty. Piszę to ponieważ nie byłem w stanie być na bieżąco z wieloma wydarzeniami kulturalnymi, a przecież ten blog właśnie o nich traktuje. Co za tym idzie - nie jestem w stanie przedstawić Wam solidnie opracowanych rankingów najlepszych filmów (wielu ważnych tegorocznych premier nie zobaczyłem), ani płyt (wielu nie udało mi się usłyszeć). Natomiast aby wpisać się w trend #podsumowanie, które każdy robi jeśli w ogóle pisze coś w Internecie, postanowiłem napisać o kilku rzeczach związanych z kulturą (przeraża mnie czasem to słowo - jest beznadziejnie pojemne), które miały dla mnie większe znaczenie w tym roku i jak nic zapamiętane przeze mnie będą. No to jadymy na hajduka!<br />
<br />
<b><i>Get lucky</i></b> - utwór, który każdy zna i w głębi duszy uwielbia. Wielki come back grupy <b>Daft Punk</b>. Zaproponowali materiał zgoła odmienny od tego co grali wcześniej. Współudział ma w tym też <i>Pharrell Williams</i>, który "udzielił głosu" jednemu z najlepszych utworów w historii muzyki. Tak czasem zdarza mi się mówić o tym utworze, ale z drugiej strony jest w tym pewien szwindel - <i>"Get lucky" </i>przecież tak naprawdę nie wyróżnia się niczym od wielu innych utworów w takim klimacie, ale... kurde, tam wszystko pasuje. Zdaję sobie sprawę, że ten kawałek doczekał się armii hejterów, ale cóż - ja do niej nie należę.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/h5EofwRzit0?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<b>Domowe Melodie</b> - jeśli chodzi o polską muzykę, to wyjątkowo dużo wygrało właśnie to trio. Rapidalnie rosnąca popularność, siła prostoty, zapychane ludźmi coraz to większe sale koncertowe. Dlaczego? <a href="http://szczypta-kultury.blogspot.com/2013/08/domowe-melodie.html" target="_blank">O tym pisałem już w tym roku</a>. Na <a href="http://szczypta-kultury.blogspot.com/2013/10/domowe-melodie-w-klubie-studio.html" target="_blank">jeden z koncertów</a> też udało mi się załapać.<br />
<br />
<b>3D</b> - Nie pamiętam od kiedy miałem awersję do filmów w 3D i zakładania tych okularów. Chyba nabawiłem się pierwszych objawów podczas oglądania czwartej części <i>"Resident Evil"</i>. To była straszna kaszana. W tym roku zaczęliśmy ze znajomymi urządzać grupowe wyjścia do kina, na typowe blockbustery i typowo w 3D. <i>"Pacific Rim"</i>, <i>"Grawitacja"</i> i ostatnio <i>"Hobbit"</i> (o nim później). I tak jakoś... dałem technologii drugą szansę. <b>Niech tego nie spieprzy!</b> ;)<br />
<br />
<b>Hobbit</b> - Tutaj będzie bardzo prywatnie, a sprawa jest świeża. Prawda jest taka, że na drugą część trylogii trzeba było mnie namawiać, ale poszedłem i udało nam się zorganizować wyjście na ponad 30 osób. Piękna impreza. No i później o tym filmie <a href="http://szczypta-kultury.blogspot.com/2013/12/hobbit-pustkowie-smauga.html" target="_blank">napisałem na blogu</a> (zapraszam). W dobę wyprzedził w statystykach wszystko cokolwiek napisałem do tej pory. Ilość wyświetleń, komentarzy, udostępnień - naprawdę sprawiło mi to bardzo dużo satysfakcji i zwyczajnie zrobiło mi się miło. Dzięki, <i>Bilbo</i>! Dzięki, <i>Peter Jackson</i>!<br />
<br />
Nowy<b> Wiedźmin </b>- wyszedł, z zaskoku i znienacka (jak nowy album <b>My Bloody Valentine</b>). Nie mogę powiedzieć, że wydarzenie to skupiło moją uwagę (w przeciwieństwie do <b>MBV</b>), ale ciężko mi było nie odczuć tego wszędzie dookoła.<br />
<b><br /></b>
<b>Sławomir Mrożek</b> - umarła kolejna wielka postać polskiej (żeby tylko!) literatury. Ikona i duchowy mentor wielu współczesnych twórców, nie tylko literackich.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizSJdioZ8C9pYRY8xzEbrwAuJXiLCHc99E0qk5fgWbpBm5_zguB2SXOPErbGZvHcdJZFRANa9EemHVuKdxOd8YUMgvfFB5l0d1kkhwYsrzJcoKsU-dudoJw-OJlJ7o5bPbrrUOU9pdADw/s1600/mrozek.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="246" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizSJdioZ8C9pYRY8xzEbrwAuJXiLCHc99E0qk5fgWbpBm5_zguB2SXOPErbGZvHcdJZFRANa9EemHVuKdxOd8YUMgvfFB5l0d1kkhwYsrzJcoKsU-dudoJw-OJlJ7o5bPbrrUOU9pdADw/s320/mrozek.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<b>Lou Reed</b> - niestety także opuścił nasz łez padół. Człowiek na muzyce którego się wychowałem. Inspiracja dla większości artystów, których słucham lub słuchałem: od wszelkich odmian rocka po hip-hop. Nie da się ukryć, że to jedna z najbardziej wpływowych postaci w historii muzyki.<br />
<br />
To nie jedyni, których żegnamy. Kompozytor <b>Wojciech Kilar</b>, pisarze: <b>Joanna Chmielewska</b>, <b>Edmund Niziurski</b>, politycy: <b>Margaret Thatcher</b>, <b>Tadeusz Mazowiecki</b>, <b>Ray Manzarek</b> z <i>The Doors</i>, założyciel <i>Maanamu</i> <b>Marek Jackowski</b>, dziennikarka <b>Teresa Torańska</b>... Nie ma się co łudzić - jak co roku lista jest bardzo długa.<br />
<br />
<b>Poezja wciąż żyje</b>. W tym roku organizowałem w krakowskim lokalu <i>Zielono Mi</i> <a href="https://www.facebook.com/SrodekPoezji" target="_blank">wieczory poetyckie</a>, podczas których czytaliśmy wiersze poetów z różnych epok i poddawaliśmy je interpretacji. Na spotkania przychodzili też ludzie, którzy nie interesują się poezją. Wszyscy bawili się świetnie. Może knajpa jest lepszym miejscem na poezję, niźli mury szkoły? To oczywiście pytanie retoryczne.<br />
<br />
<a href="http://szczypta-kultury.blogspot.com/2013/06/zamach-na-kulturalna.html" target="_blank"><b>Ratowałem tekstem Cafe Kulturalną</b></a> przed zamknięciem. Takie były niecne plany zamachu na jeden z jaśniejszych punktów na kulturalnej mapie Warszawy.<br />
<br />
To kilka rzeczy, które przychodzą mi do głowy. Więcej nie pamiętam, żałuję i poprawę obiecuję. Tymczasem powoli muszę się zabierać za przygotowania logistyczno-mentalne do zabawy sylwestrowej. <b>Szczęśliwego Nowego Roku!</b><br />
<br />Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-55435988868136393552013-12-29T17:03:00.001+01:002013-12-29T17:10:16.260+01:00Smok śpiący na hollywoodzkich dolarach - "Hobbit: Pustkowie Smauga"Druga część filmowej trylogii już za nami. Wydaje mi się, że w zupełności spełniła oczekiwania wszystkich, którzy udali się do kina aby zobaczyć jak Bilbo wraz z krasnoludami i czarodziejem kontynuują swą podróż. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie każdy będzie kontent z tym co zobaczył. Jedni pomarudzą bardziej, inni mniej, ale tak naprawdę - czy ktoś oczekiwał czegoś drastycznie różnego od tego co ujrzały jego oczy?<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh83IkqGitWesBE_bURASON5YM5LgbKeVPUKZQzcuv7eu1W-s8fp3T4XMOn-AlislJ9xS8QOvnXbHXcl3pcJlDB4R21WUICufe4jUx7Zo_00wMVnueP5teSi8_CdUPKekRk5CxGYEckgtA/s1600/desolacja1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="165" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh83IkqGitWesBE_bURASON5YM5LgbKeVPUKZQzcuv7eu1W-s8fp3T4XMOn-AlislJ9xS8QOvnXbHXcl3pcJlDB4R21WUICufe4jUx7Zo_00wMVnueP5teSi8_CdUPKekRk5CxGYEckgtA/s400/desolacja1.jpg" width="400" /></a></div>
Przypomnijmy sobie mianowicie z czym mamy do czynienia w przypadku tych filmów. Cała trylogia <b><i>"Władcy Pierścieni"</i></b> to były trzy opasłe tomiska pełne bogatej i szczegółowej narracji. Adaptacja filmowa jak najbardziej wymagała epickiej historii, której każda część mogła trwać lekko trzy godziny. Niejednokrotnie trzeba było fabułę nieznacznie przyciąć w kilku miejscach. <b><i>"Hobbit, czyli tam i z powrotem"</i></b>, które jest prequelem tolkienowskiej trylogii, to skromnych rozmiarów książka, której fabuła luźno może robić za szkielet tego co możemy zobaczyć na ekranie, gdzie nastąpiła sytuacja odwrotna niż w przypadku <i>"Władcy Pierścieni"</i> - tutaj trzeba rozciągnąć i wypełnić czymś te 9h (trzy części) zaplanowane na całą ekranizację.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi87LqOkoNK5EnmG1QzqnoGXZ9NF34ZbVbReqojl5rIWewv36Nd6WiOpmMNh-1wL0Pyiond7KDqjq9sHQgoj528OAlpq4xxD1NioNRQ4qxOq1N9jxkr_8q8dhas1oqtCYyqhO-XF726ukg/s1600/desolacja2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="223" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi87LqOkoNK5EnmG1QzqnoGXZ9NF34ZbVbReqojl5rIWewv36Nd6WiOpmMNh-1wL0Pyiond7KDqjq9sHQgoj528OAlpq4xxD1NioNRQ4qxOq1N9jxkr_8q8dhas1oqtCYyqhO-XF726ukg/s400/desolacja2.jpg" width="400" /></a></div>
Nie będę ukrywał, że jedynka, czyli <b><i>"Hobbit: Niezwykła podróż"</i></b> osobiście mnie trochę wymęczyła. Nader wyraźnie rzucały mi się w oczy momenty filmu, które przeciągane były na siłę. Rozłaziło się to: przesadnie podtrzymywana dramaturgia, niepotrzebnie przydługie dialogi, jak i zwyczajnie zbędne sceny. Niby taśmę trzeba zapełnić, ale...<br />
<b><i>"Hobbit: Pustkowie Smauga"</i></b> to zupełnie inne dzieło. Dynamiczne, pełne akcji i licznych jej zwrotów (wręcz za dużo momentami). Film wyzbyty jest pruderii, która mogłaby oszukiwać widza, że nie mamy do czynienia z tym, czym ten film miał być: nabijającym kasę producentom przebojem, który karmi oczy schowane za okularami 3D, które mieszczą się nad ustami wypchanymi popcornem. Otrzymujemy rozrywkę po którą udajemy się na seans. I nie ma w tym zupełnie nic złego, wręcz przeciwnie - po to najczęściej udajemy się do kina.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihlUblAtZW0LSAXrXcnPWmYQyQtZOCHcvT5ZH73XfwPOYgqw_EbI5Mk5BMuT-QoyceVFZVHdfE1TZfpjB9cw-JO3k5vsL9I7g6ZJEd-U24ZUQ2xzy0zH68IN85A6AywZXhzZ-DQkvg1rw/s1600/desolacja3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihlUblAtZW0LSAXrXcnPWmYQyQtZOCHcvT5ZH73XfwPOYgqw_EbI5Mk5BMuT-QoyceVFZVHdfE1TZfpjB9cw-JO3k5vsL9I7g6ZJEd-U24ZUQ2xzy0zH68IN85A6AywZXhzZ-DQkvg1rw/s400/desolacja3.jpg" width="400" /></a></div>
Wybijający się urodą (wśród współbraci) "wyjątkowo wysoki jak na krasnoluda" (ale) krasnolud zaczyna flirtować z urodziwą elfką. Wiadomo jak może rozwinąć się wątek, prawda? Legolas ze swoimi mieczami i łukiem tańczy swą capoeirę ubijając jednego orka za drugim. Gdyby <b>J.R.R. Tolkien</b> zawarł opis takiej waleczności, to by przedstawić wszystkie ruchy walk Legolasa musiałby napisać osobny tom. Dodajmy do tego wątek czarnoksiężnika/Saurona i przesłynne oko. Dorzućmy niezliczone ilości typowo hollywódzkich one-linerów i otrzymujemy piękną wysokobudżetową produkcję, <b><u>która jednak</u> </b>wciąż oparta jest na tworzywie (jakkolwiek szeroko go pojmować) z którego Tolkien skrupulatnie zbudował swoje Śródziemię. Cóż - jego spadkobiercy musieli klepnąć projekt <b>Petera Jacksona</b>.<br />
<br />
Mi osobiście <i>dwójka</i> podobała się znacznie bardziej niż <i>jedynka</i>, dzięki tej szczerości dla tego czym jest sama w sobie. Otrzymaliśmy ładny wizualnie film, bogaty w akcję, który zadowoli zarówno miłośników fantasy, jak i typowych pożeraczy popcornu. Do tego uniwersalne morały (odnośnie odwagi, chciwości itp.), dzięki którym można też zabrać na seans dzieci.<br />
<br />Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-24907501063678639852013-12-19T19:08:00.000+01:002013-12-19T19:08:14.980+01:00Kim jest i co gra Pan Stian?<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://www.stian.trafri.net/wp-content/uploads/2012/04/600763_10151228084306470_1927421447_n1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="212" src="http://www.stian.trafri.net/wp-content/uploads/2012/04/600763_10151228084306470_1927421447_n1.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://www.stian.trafri.net/projekty/pan-stian/" rel="nofollow" target="_blank">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
Już jutro w krakowskim <b>Klubie Pod Jaszczurami</b> odbędzie się <a href="https://www.facebook.com/events/374477812688065/" rel="nofollow" target="_blank">koncert grupy Pan Stian</a>. Jest to event, który warto wziąć pod rozwagę w piątkowy wieczór, szczególnie, że wejście nie jest biletowane, więc nic nie tracicie. Kwestią najważniejszą jest natomiast to, że takiej opcji nie ma - tu można jedynie zyskać. Ja natomiast chciałem napisać Wam o muzyce tej formacji i jej liderze.<br />
<br />
<b>Pan Stian </b>jest jednym z licznych muzycznych projektów <b>Sebastiana Pypłacza</b>. Jest to człowiek wyjątkowo płodny artystycznie. Na <a href="http://www.stian.trafri.net/informacje/" rel="nofollow" target="_blank">jego stronie</a> możemy zobaczyć całkiem imponujące twórcze portfolio. Udziela się w eksperymentalnym <b>Meet The Ambient</b> (miałem okazję się zetknąć podczas <a href="https://www.facebook.com/events/551463401565471/" rel="nofollow" target="_blank">koncertu w warszawskim Saturatorze</a>). Jak możemy przeczytać na stronie: "Muzyka <i>Meet the Ambient</i> to studium pikseli i cyfrowych zakłóceń, zarówno w sferze muzycznej jak i graficznej." - to jest ładna opisówka, ale przyznam - bardzo adekwatna. Inna gałąź twórcza to projekt <b>Fantazman</b>, gdzie muzyka inspirowana jest literaturą, m.in. <i>Christiana Krachta</i>. Uświadczymy tu sporo melancholii i niepokoju na mocnym bicie, ale wszystko łagodzi kobiecy wokal. Warto zmierzyć się z tymi projektami, ale skupmy się na meritum, a mianowicie samej grupie <b>Pan Stian</b>, bo to właśnie z nią wystąpi Sebastian już jutro (20.12.13) pod Jaszczurami.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/dtATiAtmAK0?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
Zespół gra bardzo wyraziście i mocno. Słychać, że mamy do czynienia z doświadczonymi muzykami. Oprócz Pypłacza, w skład formacji wchodzą: <b>Jakub Stryj</b> (gitara), <b>Marta Ochot</b> (perkusja) oraz <b>Michał Sieciński</b> (bas, gra też w <a href="http://dbapp.pl/" rel="nofollow" target="_blank">Don`t be a Poor Person</a> oraz tworzy solo jako <a href="https://soundcloud.com/google_cat" rel="nofollow" target="_blank">Google Cat</a>). W muzyce Pan Stian pobrzmiewa lekko blues, ale sekcja rytmiczna jest znacznie bardziej wyrazista i tempo szybko wzrasta, zwłaszcza w momentach gdy lider nie śpiewa. Nie jest to dziwnym - wokal Sebastiana jest specyficzny i ma w sobie dużo z melodeklamacji, rzadziej rozkręca się w śpiew. Nie mam wątpliwości, że nie każdemu podejdzie głos wokalisty, ale każdy powinien zwrócić uwagę na warstwę liryczną ich muzyki. Pypłacz bardzo sprawnie operuje słowem, jego teksty są w stanie zadowolić malkontentów. Rozprawia po trosze nad życiem, robi rachunek sumienia, rozlicza współczesną cywilizację. Ponadto pojawia się też w tekstach wódka, więc jak na piątkowy koncert - jak znalazł.<br />
<br />
Aktywność lidera <b>Pan Stian</b> nie ogranicza się jednak tylko do muzyki, dlatego do najnowszej płyty dodatkiem jest także e-book dostępny na <a href="http://wydaje.pl/e/zlamane-obietnice-o-albumie-zespolu-pan-stian2" rel="nofollow" target="_blank">Wydaje.pl</a> i <a href="https://itunes.apple.com/us/book/z-amane-obietnice/id725304280?ls=1" rel="nofollow" target="_blank">iTunes</a>. Całego albumu <b><i>"Złamane Obietnice"</i></b> można posłuchać <a href="http://open.spotify.com/album/7onbTfTnmu6vS7kLtffLaf" rel="nofollow" target="_blank">na Spotify</a> lub <a href="http://panstian.bandcamp.com/album/z-amane-obietnice" rel="nofollow" target="_blank">na Bandcampie</a>.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/kNLPk2wa0PE?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
Jest to muzyka ciekawa i myślę, że warto się z nią zapoznać. Do zobaczenia na koncercie!<br />
<br />Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-61473899984698355302013-12-09T23:46:00.000+01:002013-12-09T23:46:26.626+01:00Gra o Tron w niewielkim miasteczku w Colorado <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsFhuW1FsX-9vImqF1DT3JUIAkPlLAuTxfj3H8pVZUV2pr6jZJ-zwWpocZlk-iqD9kp1VUc92U6Qc81GHed7GtnmA7oit8_Hbc1S28nYhiq0zxsswHsaGTIuUygMWzm0044LIuAw8NO1c/s1600/sp2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsFhuW1FsX-9vImqF1DT3JUIAkPlLAuTxfj3H8pVZUV2pr6jZJ-zwWpocZlk-iqD9kp1VUc92U6Qc81GHed7GtnmA7oit8_Hbc1S28nYhiq0zxsswHsaGTIuUygMWzm0044LIuAw8NO1c/s400/sp2.jpg" width="400" /></a></div>
Przyznam się osobiście, że długo czekałem aż <b>Trey Parker</b> i <b>Matt Stone</b> sięgną po motywy z <i><b>"Gry o Tron"</b></i> i wykorzystają je w swoim serialu. No i stało się i to z niemałym przytupem. Jeden z najpopularniejszych seriali świata zagościł w <i><b>"South Park"</b></i>. Stało się to zresztą w trzyodcinkowej historii, a te wyjątkowo udają się autorom. Warto wspomnieć np. <b><i>"Imaginationland"</i></b> czy <b><i>"The Coon & Friends"</i></b>. Jako maniak serialu, byłem zachwycony rozwojem tej historii, której poszczególne tytuły są następujące: <i><b>"Black Friday"</b></i>, <i><b>"A Song of Ass and Fire"</b></i> i <i><b>"Titties and Dragons"</b></i>.<br />
Trzon historii to nadchodzący wielkimi krokami <i>Black Friday</i>. Jest to owiany historią dzień po Święcie Dziękczynienia, który cechuje się ekstremalnymi promocjami w supermarketach. Swoją nazwę dostał dzięki niesłychanej rywalizacji pomiędzy klientami, gdzie dochodzi do rękoczynów, aktów agresji i wyrywania sobie towaru. Parker i Stone, wraz ze swoją skłonnością do hiperboli i zamiłowaniem do abstrakcji, mogli rozwinąć skrzydła. Ochrona supermarketu to rzecz jasna odpowiednik <i>Straży Nocnej</i> znanej z <i><b>"Gry o Tron"</b></i>. Tutaj do pracy tymczasowej zgłasza się Randy, ojciec Stana.<br />
Chłopcy planują atak na galerię handlową aby nabyć nową konsolę i dochodzi do podziału na zwolenników <i>Playstation 4</i> i <i>X-Boxa One</i>. Tym pierwszym przewodzi Księżniczka Kenny, który/a jest odpowiednikiem <i>Daenerys</i> i ma nawet szczura - zamiast smoka. Drugi obóz ma jako lidera Czarodzieja Cartmana. Stan i Kyle, nierozłączni przyjaciele, także są podzieleni. Słysząc o nadchodzącej wojnie z pomocą chłopcom spieszą <i>Bill Gates</i> oraz <i>Kazuo Hirai</i>, prezes Sony. Ten pierwszy zaopatruje w broń palną zwolenników konsoli X-Box One, natomiast Kenny dostaje od japońskiej korporacji medalion, dzięki któremu zmienia się w japońską księżniczkę rodem z anime. Jest kilka scen w trzecim odcinku, które fantastycznie bawią się tą stylistyką. Naprawdę jest pięknie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/1kYqnGkn5Ds?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
Aby dowiedzieć się więcej o fabule książki Butters i Scott Malkinson na polecenie Cartmana udają się do <b>George`a R.R. Martina</b>, gdzie zmuszeni są do wysłuchiwania chóralnych piosenek z jednym słowem <i>"wiener"</i> (ang. parówka, tym terminem określa się penisa) na nutę (oczywiście) intra "Gry o Tron". Wcześniej Butters w rozmowie z Cartmanem żali się, że obejrzał cały serial (musiał nadrobić zaległości przed nadchodzącą wojną), ale jedyne co zobaczył to same penisy. Wyraźnie wyśmiane zostało zamiłowanie R.R. Martina do erotyki w jego powieściach (a co za tym idzie - w serialu). Autor zostaje zabity przez jednego z klientów chwilę przed szturmem na galerię. Właśnie dlatego, że nie przestaje gadać o penisach, zamiast przeciąć wstęgę i wpuścić dziki tłum do środka.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLNLEv3ifBDFeVQPPYU9L9rsN5nQxnRpqdlFH-hrgdBe3ucEJa4NjmaK6RC12xDHqJUvFnC1-H6GiJfxZlK4Bhiwd3zO3tfPcPBcj3-vEcr6iULumSbjoLIKC3mvDql7I-VVD6_NzqpfU/s1600/george-rr-martin-parodia-south-park.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="166" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLNLEv3ifBDFeVQPPYU9L9rsN5nQxnRpqdlFH-hrgdBe3ucEJa4NjmaK6RC12xDHqJUvFnC1-H6GiJfxZlK4Bhiwd3zO3tfPcPBcj3-vEcr6iULumSbjoLIKC3mvDql7I-VVD6_NzqpfU/s400/george-rr-martin-parodia-south-park.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Rozbrajający jest motyw wesela, który musiał się oczywiście pojawić w serialu. Tutaj chłopcy wpadli na pomysł by dostać się do galerii przed tłumem dzięki wynajęciu restauracji Red Robin, która mieści się przy galerii. Wmówili obsłudze, że <b>Tom Hanks</b> i <b>Beyonce</b> biorą ślub.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Nie mogło się obyć bez zdrady, których w sumie jest kilka, na wzór wiadomo-jakiego-serialu. Narady poprzedzające knowania odbywają się w ogrodzie, którego właściciel wydziera się na Cartmana zdradzając jego spiski dyskutantom. To jeden z high-lightów tego trzyodcinkowca (obok tatuażów <i>Billa Gatesa</i>: <i>"1976 MS-Dos"</i>)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Cały finał historii przebiega dosyć szybko, wliczając w to ostateczny pojedynek producentów konsol w którym <i>Gates</i> zabija prezesa Sony. I niby wygrywa najnowszy X-Box, ale wygrana nie jest zbyt słodka dla Cartmana, Księźniczki Kenny i reszty. Cała galeria handlowa w miasteczku przypomina pobojowisko.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGGWFneGUwS5N_QzL-n_4YdVqNhY2qVp1vL_CUdQTu87zPX4M6w1mZkSk_F_-argHPdWwR3WacccSbPM5gYjYOTdWDeYqti-eHEYmu1lysahZwHRC2vzOJqYeTHz7o5pGXHKhd-XRGeOs/s1600/sp.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGGWFneGUwS5N_QzL-n_4YdVqNhY2qVp1vL_CUdQTu87zPX4M6w1mZkSk_F_-argHPdWwR3WacccSbPM5gYjYOTdWDeYqti-eHEYmu1lysahZwHRC2vzOJqYeTHz7o5pGXHKhd-XRGeOs/s400/sp.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Od samego początku serialu "South Park" opierał on się silnie na szyderze, zwłaszcza z amerykańskiego społeczeństwa. Najistotniej wszak komentuje on to co się dzieje w USA właśnie. Mimo tego jednak w historii tej opowieści wygrała konsola produkowana przez amerykańską korporację (Przypadek? Nie sądzę). Pęd tego narodu za konsumpcjonizmem i to jak faktycznie wygląda <i>Black Friday</i> (wplecione są prawdziwe zdjęcia) samo w sobie jest karykaturą. Wystarczyło ją posmarować "lekką" hiperbolą i gotowe. I to wszystko w oparciu o motywy z <b>"Gry o Tron"</b>. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jaki jest morał? Nie mogło go oczywiście zabraknąć. Polegał oczywiście na uświadomieniu sobie przez chłopaków (wyrażony został przez Cartmana), że tyle tygodni nie grali na konsolach żadnych, a świetnie się bawili na polu (tak, jestem z Krakowa) szykując na ten jeden piątek. Warto więc czasem wyłączyć konsolę, czy też komputer i wyjść na zewnątrz. Pobawić się analogowo. Tego Wam życzę!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-34565295024628608652013-11-26T19:24:00.001+01:002013-11-28T08:36:40.655+01:00"Oceniaj mnie, niech jad strumieniami leje się!"<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmtfHBhAAsnQ6KTT7j1UzgQ3GQJbImDTJ3venBR4mTteoVdPDIFM635fXPWhbvyWLmN0eegcJe9zO7xzA9rBnPPGvhItii6RoGHNe-49PQfMAuJwsp_Wr78ZZpSimq7i2tTFRHwiEMuFo/s1600/angry-judge.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmtfHBhAAsnQ6KTT7j1UzgQ3GQJbImDTJ3venBR4mTteoVdPDIFM635fXPWhbvyWLmN0eegcJe9zO7xzA9rBnPPGvhItii6RoGHNe-49PQfMAuJwsp_Wr78ZZpSimq7i2tTFRHwiEMuFo/s400/angry-judge.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://www.legalcheek.com/2012/11/judge-gives-verbose-lawyer-a-lesson-in-editing/" rel="nofollow" target="_blank">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
Jakieś 15 lat temu <b>Kasia Nosowska</b> wespół z <b>Kazikiem Staszewskim</b> nagrali utwór <i>"Zoil"</i>, którego refren wybrałem na tytuł tego wpisu. Utwór miał być odwetem na Robercie Leszczyńskim, którego recenzja debiutanckiego albumu wokalistki Hey nie spodobała się jej. Lider Kultu wprawdzie odcinał się od pobudek artystki, ale nie w tym rzecz.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="http://img.youtube.com/vi/gc_kaa4Gg18/0.jpg" height="266" width="320"><param name="movie" value="http://youtube.googleapis.com/v/gc_kaa4Gg18&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="http://youtube.googleapis.com/v/gc_kaa4Gg18&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
Przypomniałem sobie o tym utworze niedawno, gdyż zacząłem się zastanawiać nad samą kwestią oceny i ewaluowania np. muzyki, a bardziej w gruncie rzeczy nad wiarygodnością takich ocen. Skłoniła mnie do tego wizyta w serwisie <a href="http://rateyourmusic.com/" rel="nofollow" target="_blank">Rate Your Music</a> (popularnie zwanym RYMem). W skrócie: jak sama nazwa wskazuje - serwis pozwala na ocenianie i recenzowanie albumów muzycznych. Zaszedłem tam szukając co nieco informacji o albumach polskiego duetu <b>Niwea</b>. Zaczęło mnie jednak zastanawiać i doszedłem do wniosku, że odbiorcy muzyki Bąkowskiego i Szczęsnego to niekoniecznie są osoby, które korzystają z tego rodzaju serwisów. Sami rozumiecie: awangarda, raczej głębsza alternatywa i tak trochę "poza internetowy" klimat. Faktycznie: oba albumy zbyt wysokiej noty nie otrzymały na RYMie. Jak jest więc wiarygodność serwisu?<br />
<br />
Jakiś czas temu, wraz z momentem premiery oczekiwanego <i><b>"Reflektora"</b></i> grupy <b>Arcade Fire</b>, zauważyłem masowe zachwyty nad tym albumem wśród moich znajomych na facebooku. Jakby nie patrzeć: promocja i marketing albumu hulał od miesięcy, wraz z kampaniami outdoorowymi. Napięcie rosło i wiadomym było, że premiera płyty będzie czymś ważnym. Polski <i>Newsweek</i> zdążył ochrzcić zespół "największym na świecie". A do tego po premierze znajomi zachwalali, więc z wypiekami na twarzy puściłem sobie nowe wydawnictwo Arcade Fire na Spotify i... zacząłem się bać, że mój zmysł muzyczny się stępił wraz z wiekiem. Usłyszałem bowiem bardzo średnią muzykę. Zwłaszcza bardzo średnią, jeśli mówimy o zespole, który w swojej karierze popełnił taki album jak <b><i>"Funeral"</i></b>. Martwiąc się o swoje uszy i pchany ciekawością zacząłem zgłębiać temat. Co musiałem uczynić? Odwołać się do autorytetu.<br />
<br />
Udałem się więc na stronę serwisu <i>Pitchfork</i> i sięgnąłem po <a href="http://pitchfork.com/reviews/albums/18667-arcade-fire-reflektor/" rel="nofollow" target="_blank">tamtejszą recenzję albumu</a>. No jak byk - piszą, że genialny (9,2/10). Pocieszyła mnie natomiast <a href="http://www.screenagers.pl/index.php?service=albums&action=show&id=2524" rel="nofollow" target="_blank">recenzja "Reflektora"</a> na polskim <i>Screenagers</i>, która była dużo bardziej zachowawcza (7/10) a ponadto reszta redakcji oceniła album dużo niżej. Prawdziwego katharsis natomiast doświadczyłem czytając <a href="http://www.porcys.com/Reviews.aspx?id=1711" rel="nofollow" target="_blank">recenzję nowego wydawnictwa Arcade Fire</a> na <i>Porcysie</i>. Była ona najbliższa moim własnym odczuciom, które zupełnie nie odpowiadały na hype, który urósł w mediach (jak i wśród znajomych) po premierze.<br />
Co chciałem Wam przekazać za pośrednictwem tej akurat historii? Jeśli chcę poznać czyjąś opinię na temat muzyki, to udaję się na któryś (albo na wszystkie) z wymienionych portali. Mimo, że mogą się różnić w ocenach, to jednak wiem, że ludzie, którzy tam piszą, są dobrze zaznajomieni z muzyką, a zęby zjedli na wielu gatunkach i wielu wykonawcach. Jestem bardziej skłonny sięgnąć po album, który został rzetelnie zrecenzowany (choć i <a href="http://www.porcys.com/Reviews.aspx?id=852" rel="nofollow" target="_blank">takie rzeczy</a> się zdarzały np. na <i>Porcysie...</i>) i ma wysoką notę.<br />
<br />
Autorytetem może też być ktoś z Twoich znajomych, jeśli przysłowiowo <i>"się zna"</i> i wiele razy podzielaliście opinię na temat ocenianego dzieła, bez względu czy była to płyta, film, książka lub przedstawienie teatralne. Mechanizm działa też w drugą stronę. Mam przyjaciółkę Iwonę, która nie lubi jednego z moich ulubionych filmów, czyli <i><b>"Melancholii"</b></i>. Wiem zatem, że jej negatywna opinia na podobne produkcje mnie nie zniechęci do ich obejrzenia.<br />
<br />
<b>Bo to wszystko tak naprawdę jest kwestią gustu!</b><br />
<b><br /></b>
Zamiast przykładać zbytnią wagę do średniej z ocen masowych na <a href="http://rateyourmusic.com/" rel="nofollow" target="_blank">RYMie</a>, <a href="http://www.imdb.com/" rel="nofollow" target="_blank">IMDb</a>, <a href="http://www.filmweb.pl/" rel="nofollow" target="_blank">Filmwebie</a> i podobnych serwisach, lepiej jest się odwołać do źródeł z którymi się utożsamiasz (czy są to poważane strony, czasopisma, czy znajomi). <b>Najlepiej</b> natomiast jest mieć swoje własne zdanie, które nie zmieni się po przeczytaniu recenzji, ani też nie będzie jej bezmyślną kalką.<br />
<br />
A Wy? Jakie serwisy najczęściej odwiedzacie? Jakie macie podejście do recenzowania i ocen?<br />
<br />Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-65450101423439782232013-11-14T20:15:00.000+01:002013-11-15T18:57:45.469+01:00Był sobie genialny zespół - kilka słów zachwytu nad The Clash<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivao9dVgeq86hu9INazACVsG6khs4VdLmwlpVfx50T6vzxZMC8UJ9t0TY8wqGf0NRHX2SoYFMOLJ_6Bfybr8Z2hg2Qa2GVNGdrM74uTeq1x_VPoR2drxbgaJaKQmCcyb9HDNfuSkYtucI/s1600/clash.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="197" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivao9dVgeq86hu9INazACVsG6khs4VdLmwlpVfx50T6vzxZMC8UJ9t0TY8wqGf0NRHX2SoYFMOLJ_6Bfybr8Z2hg2Qa2GVNGdrM74uTeq1x_VPoR2drxbgaJaKQmCcyb9HDNfuSkYtucI/s400/clash.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="https://www.facebook.com/theclash" rel="nofollow" target="_blank">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
Mnóstwo muzyki słyszałem w moim życiu, a usłyszę pewnie jeszcze więcej. Mimo, iż zmieniają się gusta muzyczne w miarę poszukiwań swojego dźwiękowego absolutu, to niektórych rzeczy słucha się wciąż. Ja mam jeszcze tę swoją <a href="http://szczypta-kultury.blogspot.com/2013/11/muzyka-ktorej-szukasz.html" target="_blank">teorię soundtracków</a>, ale dziś nie będzie o tym.<br />
Spośród artystów, zespołów i płyt, jakie usłyszałem w moim życiu, są tacy i takie do których wracam jak bumerang i w mniejszym lub większym stopniu będą mi prawdopodobnie towarzyszyć do końca życia. Do tego grona, na uprzywilejowanym miejscu, zalicza się grupa <b>The Clash</b>.<br />
Na pewno niemały wpływ ma na to fakt, że za czasów nastoletnich współtworzyłem całkiem popularną w ówczesnym krakowskim podziemiu kapelę <i>Brudne Trampki</i>, a wczesne punkowe oblicze zespołu pod dowództwem <b>Joe Strummera</b> było jednym z naszych najgłówniejszych inspiracji.<br />
Kurde, naprawdę uwielbiam wspominać tą przygodę i ma to też na pewno ogromny wpływ na sentyment do zespołu o którym dziś piszę, ale to jednak za duże uproszczenie. Najbardziej bowiem lubię wracać do późniejszych płyt <b>The Clash</b>, które style zaczęły daleko odchodzić od <i>punk rocka</i>. No ale może pokrótce przedstawię Panów tym, którzy już zaczęli otwierać Wikipedię w drugiej karcie przeglądarki.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJJpgU5ww-a-fqHa65K9z-jClZ9tTEpNkqV8mu-cIYdfKx_rBCQkBTetQYgtdi9mjowO-TA1W8J8K0W81KlaVIec5iCBP1qsuGUP82NaooVXx0zSCvfi4EbiEqPMQAzvYcd8wRetAUbvc/s1600/clash.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="282" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJJpgU5ww-a-fqHa65K9z-jClZ9tTEpNkqV8mu-cIYdfKx_rBCQkBTetQYgtdi9mjowO-TA1W8J8K0W81KlaVIec5iCBP1qsuGUP82NaooVXx0zSCvfi4EbiEqPMQAzvYcd8wRetAUbvc/s400/clash.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="https://www.facebook.com/theclash" rel="nofollow" target="_blank">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
Grupa <b>The Clash</b> powstała w roku 1976, w Londynie. Działali około dekady, tej najważniejszej, która wpłynęła na rozwój i ukonstytuowanie się całego gatunku, jakim był (<i>punk`s not dead?</i>) punk rock. Dla brytyjskiej sceny stali się zespołem tak naprawdę ważniejszym niż <b>Sex Pistols</b>, którzy byli (taka prawda i nie ma, że boli) tworem w głównej mierze marketingowym i kreacją <b>Malcolma McLarena </b>- managera zespołu i także muzyka (pamiętacie jego <i>"Paris Paris" </i>z <i>Catherine Deneuve</i>?). The Clash natomiast byli bardzo zaangażowani politycznie, czego można się domyślić - w lewą stronę.<br />
Centralną postacią i liderem grupy był <b>Joe Strummer</b>, który aż do śmierci (22 grudnia 2002 r.) realizował się muzycznie w rozlicznych projektach, głównie <b>The Mescaleros</b>. Mimo swojego przywództwa, zespół składał się z mocnych i charakternych osobowości. Mówię tu o najpopularniejszym składzie, w którego skład oprócz Strummera wchodzili: <b>Mick Jones</b>, <b>Paul Simonon</b>, <b>Topper Headon</b>. Przekładało się to, rzecz jasna, na liczne konflikty, które miały chyba dobry wpływ na płodność twórczą muzyków. Poza tym nie można zapominać, że to przedstawiciele sceny punk rockowej, więc burdy i demolowanie hoteli, pijaństwo i ćpanie (Headon został zresztą przez to wyrzucony z kapeli) były częścią kolorytu ich tras koncertowych oraz buntowniczego wizerunku (hehe, to także inspirowało nasz zespół, który nadmieniłem we wstępie).<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwijiC2Ix6JSaUsfkW62lW-m74LaSiAiISz1_9UmE36ApVsfP6eibVsHkKxBrZTurbnaDmpR1T4b2ZzUikrUNHHXxdn-SjyrHF0ScDlK7iCacKmKf46ecc3_E_0TzTZViM818jzKmSNbk/s1600/clash3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwijiC2Ix6JSaUsfkW62lW-m74LaSiAiISz1_9UmE36ApVsfP6eibVsHkKxBrZTurbnaDmpR1T4b2ZzUikrUNHHXxdn-SjyrHF0ScDlK7iCacKmKf46ecc3_E_0TzTZViM818jzKmSNbk/s400/clash3.jpg" width="281" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="https://www.facebook.com/theclash" rel="nofollow" target="_blank">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
Skąd jednak ta genialność, którą tak wskazuję już w samym tytule tego wpisu? Aby to zrozumieć, warto jest wyruszyć w muzyczną podróż i zobaczyć ewolucję zespołu na przestrzeni lat. Albumy <b><i>"The Clash"</i></b> i <b><i>"Give`em enough rope"</i></b> to klasyki "czystego" punk rocka. Podobnie mówi się też o <b><i>"London Calling"</i></b>, ale tutaj obserwujemy już wyraźne ciągoty muzyków w stronę innych gatunków. Pobrzmiewa w tym ska, reggae i słychać też kierowanie się muzyków w stronę dubu, której to miłostce dali pełny upust na albumie <b><i>"Sandinista!"</i></b> (3 płyty!). Słychać tam już zresztą też nieśmiałe inspiracje rapem. Powiem Wam zresztą, że naprawdę blisko jest od punku do rapowania. Śledząc dyskografię wielu artystów można dostrzec cienką linię pomiędzy tymi gatunkami. Wracając... Z długów The Clash powychodzili tak naprawdę wydając <b><i>"Combat Rock"</i></b>, który jest przez wielu uznawany za opus magnum zespołu. Tam m.in. słyszymy <i>"Should I stay or should I go"</i> czy <i>"Rock the Casbah"</i> - szlagiery grupy.<br />
No i co z tego? Ano to, że w całej swojej muzycznej ewolucji zespół pozostał bezbłędny. Mimo eksperymentowania i śmiałego rozwijania swojego stylu, ich muzyka nigdy nie schodziła poniżej naprawdę wysokiego standardu (poza ostatnim albumem, ale wyjątek potwierdza regułę...). Gusta są gustami - wiadomo, ale ten zespół był naprawdę wybitny.<br />
<br />
Kto się zgadza? Kto chce poddać moją tezę dyskusji? Chętnie porozmawiam z Wami w komentarzach!<br />
<br />Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-734335585672049250.post-74674135516380317642013-11-05T19:01:00.001+01:002013-11-05T19:01:11.065+01:00Muzyka, której szukasz, a nawet o tym nie wiesz<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwhOFPt2Qkw_XvQkW1fapYIqVwkkYPYMeN7gN9wlgYCEzlP8WwcQHa3gyvrDsvk5XltexvDF2qW8ACtpAtoUlSujgS7pFAGSUD4m5FsRaVYGW52gvtx-wVPZDygZhVND688I5BlLnWKLI/s1600/vinylmatter-main.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="265" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwhOFPt2Qkw_XvQkW1fapYIqVwkkYPYMeN7gN9wlgYCEzlP8WwcQHa3gyvrDsvk5XltexvDF2qW8ACtpAtoUlSujgS7pFAGSUD4m5FsRaVYGW52gvtx-wVPZDygZhVND688I5BlLnWKLI/s400/vinylmatter-main.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://www.factmag.com/2012/05/09/the-broken-record-vinyl-matter-memory-and-meaning/" rel="nofollow" target="_blank">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
<br /><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Wyobraźcie sobie dwójkę młodych, zakochanych w sobie ludzi. Siedzą przy małym okrągłym stoliku, lampią się sobie wzajem w oczęta, mówiąc czułe słówka. W kawiarni panuje typowy półmrok, jest wręcz ciemno - typowe miejsce randkowe. Jakaś świeczucha nieśmiało coś przyświeca, co by wiedzieli gdzie mają głowy, kiedy zaczną się całować. Ok. Teraz wyobraźcie sobie, że podczas tej iście sielankowej i romantycznej chwili przygrywa w tle <b>Rotterdam Terror Corps</b> (np. <a href="http://www.youtube.com/watch?v=UXH4xilo9gs" rel="nofollow" target="_blank">taki kawałek</a>, zwłaszcza od drugiej minuty). Coś nie gra, no nie? Analogiczny zgrzyt mógłby wystąpić gdyby ludzie chcieli spędzać imprezę sylwestrową i tańczyć do <i>"Either / Or"</i> <b>Elliotta Smitha</b>. Muzyka jest dopełnieniem sytuacji, pozwala na eskalację emocji i pobudza, np. do tańca. A że człowiek to skomplikowana konstrukcja, więc w zależności od humoru i nastroju - może łaknąć bardzo różnej muzyki.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Nie zawsze jednak potrafimy znaleźć tę muzykę, która by w idealny sposób oddawała nasz nastrój i odpowiadała w pełni na jego zapotrzebowanie. Pomysł na ten wpis naszedł na mnie jakiś czas temu, kiedy usłyszałem album <a href="https://play.spotify.com/album/3BJvFqbNOgxcjV4UehMciP" rel="nofollow" target="_blank"><i>"Dreams"</i></a> grupy <b>The Whitest Boy Alive</b>. Miałem wtedy zupełnie niezidentyfikowaną potrzebę muzyczną. Chciałem by było rytmicznie i z fajnym tempem, ale też delikatnie, z oniryczną nutką. Opisuję wspomniany album, ponieważ zanim się na niego nie nadziałem, to nie wiedziałem, że właśnie czegoś takiego szukam. Wpasował się w chwilę, wstrzelił w próżnię przygotowaną dla niego. Przygotowaną, rzecz jasna, bezwiednie.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Taka muzyka staje się Twoją i energia z nią związana, jak i ładunek emocjonalny niekoniecznie będzie możliwy do odnalezienia przez drugą osobę. Nawet jeśli wtajemniczysz ją w aurę i znaczenie jakie te dźwięki mają dla Ciebie. Pamiętam moment, gdy pierwszy raz zabierałem się za odsłuch albumu <i><b>"The Idiot"</b></i> <b>Iggy`ego Popa</b>. Byłem solidnie podjarany faktem, że usłyszę album, którego w noc swojej samobójczej śmierci słuchał <b>Ian Curtis</b>. Cóż... O ile sama płyta jest świetna, to nie byłem w stanie poczuć emocji </span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">wokalisty </span><b style="font-family: Verdana, sans-serif;">Joy Division</b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">, jakie mogły mu towarzyszyć przed śmiercią. Co słyszał w tej muzyce?Jak ją odbierał? To jest jednak jego historia. Tak samo ja, jak i Wy, drodzy czytelnicy, macie na pewno wiele płyt i piosenek, które służyły Wam za farby do kolorowania różnych momentów i chwil Waszego życia.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Tworzenie soundtracków dla żywota dzieje się samoczynnie. Muzyka towarzyszy nam na co dzień i wypełnia przestrzeń, którą mamy między słowami (śliczne mi zdanie wyszło, a i kojarzy się z kultowym filmem). I te ścieżki dźwiękowe są bardzo zindywidualizowane, więc tym fajniej gdy znajdujemy muzykę (tak, wracam do meritum wpisu - niesłychane!), która idealnie koloruje naszą obecną sytuację i jest najbardziej adekwatna dla aktualnie przeżywanych scen. Muzykę, której szukamy, nawet o tym nie wiedząc.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Jakie albumy i piosenki najlepiej wpasowały się w konkretne momenty Waszego życia? Jakie są Wasze historie i soundtracki z nimi związane? Zapraszam do spowiedzi w komentarzach!</span><br />
<br />Marcin Karolakhttp://www.blogger.com/profile/05790742571356917935noreply@blogger.com0