Prolog


Szczypta Kultury to blog, który założyłem w styczniu 2007 r. w związku z chęcią pisania i opisywania moich wrażeń i odczuć odnośnie wszelkich tworów szeroko pojętej kultury i sztuki. Od początku istnienia bloga podkreślam, że moje wpisy mają charakter dosyć subiektywny, acz dążę też by jak najobiektywniej oceniać tematy, nad którymi się pastwię. W miarę prowadzenia bloga, mój styl pisania rozwijał się, zdobywając grono czytelników. W kwietniu 2012 r. zdecydowałem się przenieść bloga na platformę Blogger. Wcześniejsza jego postać dostępna jest do wglądu pod adresem: http://szczyptakultury.blog.onet.pl/, gdzie również zapraszam.

Ciastka

czwartek, 14 listopada 2013

Był sobie genialny zespół - kilka słów zachwytu nad The Clash

źródło
Mnóstwo muzyki słyszałem w moim życiu, a usłyszę pewnie jeszcze więcej. Mimo, iż zmieniają się gusta muzyczne w miarę poszukiwań swojego dźwiękowego absolutu, to niektórych rzeczy słucha się wciąż. Ja mam jeszcze tę swoją teorię soundtracków, ale dziś nie będzie o tym.
Spośród artystów, zespołów i płyt, jakie usłyszałem w moim życiu, są tacy i takie do których wracam jak bumerang i w mniejszym lub większym stopniu będą mi prawdopodobnie towarzyszyć do końca życia. Do tego grona, na uprzywilejowanym miejscu, zalicza się grupa The Clash.
Na pewno niemały wpływ ma na to fakt, że za czasów nastoletnich współtworzyłem całkiem popularną w ówczesnym krakowskim podziemiu kapelę Brudne Trampki, a wczesne punkowe oblicze zespołu pod dowództwem Joe Strummera było jednym z naszych najgłówniejszych inspiracji.
Kurde, naprawdę uwielbiam wspominać tą przygodę i ma to też na pewno ogromny wpływ na sentyment do zespołu o którym dziś piszę, ale to jednak za duże uproszczenie. Najbardziej bowiem lubię wracać do późniejszych płyt The Clash, które style zaczęły daleko odchodzić od punk rocka. No ale może pokrótce przedstawię Panów tym, którzy już zaczęli otwierać Wikipedię w drugiej karcie przeglądarki.
źródło
Grupa The Clash powstała w roku 1976, w Londynie. Działali około dekady, tej najważniejszej, która wpłynęła na rozwój i ukonstytuowanie się całego gatunku, jakim był (punk`s not dead?) punk rock. Dla brytyjskiej sceny stali się zespołem tak naprawdę ważniejszym niż Sex Pistols, którzy byli (taka prawda i nie ma, że boli) tworem w głównej mierze marketingowym i kreacją Malcolma McLarena - managera zespołu i także muzyka (pamiętacie jego "Paris Paris" z Catherine Deneuve?). The Clash natomiast byli bardzo zaangażowani politycznie, czego można się domyślić - w lewą stronę.
Centralną postacią i liderem grupy był Joe Strummer, który aż do śmierci (22 grudnia 2002 r.) realizował się muzycznie w rozlicznych projektach, głównie The Mescaleros. Mimo swojego przywództwa, zespół składał się z mocnych i charakternych osobowości. Mówię tu o najpopularniejszym składzie, w którego skład oprócz Strummera wchodzili: Mick Jones, Paul Simonon, Topper Headon. Przekładało się to, rzecz jasna, na liczne konflikty, które miały chyba dobry wpływ na płodność twórczą muzyków. Poza tym nie można zapominać, że to przedstawiciele sceny punk rockowej, więc burdy i demolowanie hoteli, pijaństwo i ćpanie (Headon został zresztą przez to wyrzucony z kapeli) były częścią kolorytu ich tras koncertowych oraz buntowniczego wizerunku (hehe, to także inspirowało nasz zespół, który nadmieniłem we wstępie).
źródło
Skąd jednak ta genialność, którą tak wskazuję już w samym tytule tego wpisu? Aby to zrozumieć, warto jest wyruszyć w muzyczną podróż i zobaczyć ewolucję zespołu na przestrzeni lat. Albumy "The Clash" i "Give`em enough rope" to klasyki "czystego" punk rocka. Podobnie mówi się też o "London Calling", ale tutaj obserwujemy już wyraźne ciągoty muzyków w stronę innych gatunków. Pobrzmiewa w tym ska, reggae i słychać też kierowanie się muzyków w stronę dubu, której to miłostce dali pełny upust na albumie "Sandinista!" (3 płyty!). Słychać tam już zresztą też nieśmiałe inspiracje rapem. Powiem Wam zresztą, że naprawdę blisko jest od punku do rapowania. Śledząc dyskografię wielu artystów można dostrzec cienką linię pomiędzy tymi gatunkami. Wracając... Z długów The Clash powychodzili tak naprawdę wydając "Combat Rock", który jest przez wielu uznawany za opus magnum zespołu. Tam m.in. słyszymy "Should I stay or should I go" czy "Rock the Casbah" - szlagiery grupy.
No i co z tego? Ano to, że w całej swojej muzycznej ewolucji zespół pozostał bezbłędny. Mimo eksperymentowania i śmiałego rozwijania swojego stylu, ich muzyka nigdy nie schodziła poniżej naprawdę wysokiego standardu (poza ostatnim albumem, ale wyjątek potwierdza regułę...). Gusta są gustami - wiadomo, ale ten zespół był naprawdę wybitny.

Kto się zgadza? Kto chce poddać moją tezę dyskusji? Chętnie porozmawiam z Wami w komentarzach!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz