Prolog


Szczypta Kultury to blog, który założyłem w styczniu 2007 r. w związku z chęcią pisania i opisywania moich wrażeń i odczuć odnośnie wszelkich tworów szeroko pojętej kultury i sztuki. Od początku istnienia bloga podkreślam, że moje wpisy mają charakter dosyć subiektywny, acz dążę też by jak najobiektywniej oceniać tematy, nad którymi się pastwię. W miarę prowadzenia bloga, mój styl pisania rozwijał się, zdobywając grono czytelników. W kwietniu 2012 r. zdecydowałem się przenieść bloga na platformę Blogger. Wcześniejsza jego postać dostępna jest do wglądu pod adresem: http://szczyptakultury.blog.onet.pl/, gdzie również zapraszam.

Ciastka

wtorek, 10 września 2013

Czy warto śnić wielki sen Davida Lyncha?

Przyznam szczerze, że w gruncie rzeczy nie zamierzałem początkowo pisać o nowym albumie "The Big Dream", który to popełnił słynny reżyser, ale też (automatycznie) nie mniej słynny muzyk, David Lynch. Nie wynika to z tego, że nie byłem zainteresowany tym wydawnictwem - wręcz przeciwnie! Jakiś czas temu tu, na blogu, jarałem się tym, że na jego albumie gości Lykke Li. O poprzednim albumie, "Crazy Clown Time", zresztą też kiedyś pisałem, w dodatku - bardzo przychylnie. Zostałem jednak bezpośrednio zmotywowany poprzez dwie recenzje tego albumu, na jakie natrafiłem przeglądając czeluści sieci. Chodzi mi o recenzję w serwisie Uwolnij Muzykę, autorstwa Anety Wieczorek oraz, jakże by inaczej, recenzję w serwisie Pitchfork. Nie jestem w stanie się w pełni zgodzić z żadną z powyższych, więc to co napiszę będzie miało w sobie trochę z polemiki.
źródło
Kusi mnie się pospierać o stwierdzenie Anety, że poza "Twin Peaks" inne dzieła reżysera są słabsze. Jestem fanem filmowej twórczości Lyncha i tego w jaki sposób treść przyobleka w formę. Nie będę o tym dyskutował jednak, gdyż chodzi o album. To co jednak rzuciło mi się w oczy, to że znaczny ciężar recenzentka włożyła w odbiór albumu poprzez "fenomen Miasteczka Twin Peaks". Ciężko komentując wszelką twórczość Lyncha uniknąć wtrąceń odnośnie artystycznego opus magnum reżysera, ale jego dorobek jest znacznie bogatszy. Mark Richardson, recenzent Pitchoforka, słusznie zauważa, że nie znając estetyki w jakiej porusza się autor oraz środków wyrazu jakimi się posługuje (to jest bardzo zbieżne z jego dorobkiem kinematograficznym), album może nie mieć dużo do zaoferowania dla słuchacza. Aneta zauważa, że jest w tym duża powtarzalność. Pozwolę sobie zacytować autorkę Uwolnij MuzykęElektronika przyprawiona mrokiem, gitary, wyraziste brzmienie perkusji, odrobina ambientowych dźwięków, nuta grozy, specyficzny wokal, zmysłowość, szorstkość, melancholia i erotyzm. Czyli to wszystko co już było. W mniejszej, bądź większej dawce, ale było. W pełni się zgadzam, taką aurę posiada ta muzyka. Są to też części składowe z których David buduje aurę swoich filmowych obrazów. Od siebie dodałbym, iż dźwięki te kojarzą się z marzeniem (?!) sennym, wizją mistyczną (lub narkotyczną). Szkopuł leży, dla mnie osobiście, gdzie indziej. Odnośnie tego co napisał Mark - ciężko mi słyszeć ten album poza kontekstem osoby Lyncha, którego twórczości jestem miłośnikiem. The main appeal of the record is that it’s “an album by David Lynch”. It’s hard to hear the album without thinking first “I’m listening to a David Lynch album” rather than “I’m listening to music” or “I’m listening to a song.” - napisał w swoim tekście recenzent Pitchforka. I to jest 100% prawdy, tak właśnie jest. Wracając do spostrzeżeń Anety jednak - to jest to czego się spodziewałem, czego oczekiwałem. To jest album, którego mi się niezmiernie przyjemnie słucha. Mimo, że (co trzeba przyznać) nie jest kamieniem milowym ani arcydziełem, to jednak zaspokoi gusta miłośników twórczości popularnego reżysera. I mimo, że głównie im rekomendowałbym to wydawnictwo, to jednak i inni mogą śmiało ugryźć ten album.

I jeszcze na koniec... "I`m waiting here" nagrane z udziałem Lykke Li to bonus. Odstaje od reszty albumu, ale jest piękną balladą i dziełem naprawdę najwyższych rzędów, ale nie musicie mi wierzyć bo szwedzką wokalistkę także uwielbiam i mogłem już wyczerpać wszelkie pokłady obiektywizmu jak na jeden tekst... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz