źródło |
Na czym polegała wspomniana konstrukcja? Poprzez każde dwa kolejne sezony (jedna generacja) mieliśmy do czynienia z grupą bohaterów (uczniów liceum w Bristolu), którym towarzyszyliśmy podczas kończenia przez nich liceum. Każdy odcinek skupiał się na jednej konkretniej osobie spośród tego grona. Fabuła bynajmniej nie opierała się jednak na prezentacji kariery naukowej nastolatków, a skupiała na ich imprezowym trybie życia, ćpaniu, chlaniu i romansach w rozlicznych konfiguracjach. Ponadto w każdej z generacji zawsze ginął jeden z głównych bohaterów (najpewniej fetysz scenarzystów).
Schemat ten może wydawać się banalny, niemniej serial cholernie wciągał i zostało w nim stworzonych kilka naprawdę fascynujących postaci, m.in. trójka, której późniejsze losy mamy możliwość śledzić w siódmym sezonie.
Effy, Cassie i Cook to w gruncie rzeczy najwięksi straceńcy spośród dwóch pierwszych generacji (tudzież czterech sezonów). Koncept siódmego sezonu przełamuje dotychczasową formę. Dzieli się ona na trzy historie, każda z jednym ze wspomnianych bohaterów: "Fire" (Effy), "Pure" (Cassie) i "Rise" (Cook). Jak to wygląda? Pierwszy odcinek "Fire" już za nami.
Niemałe zaskoczenie może nas dopaść kiedy widzimy niegdysiejszą buntowniczkę, fundamentalnie nieprzystosowaną do świata i rzeczywistości dziewczynę, taką jak Effy (Kaya Scodelario), za biurkiem w korporacji. Główna bohaterka teraz mieszka w Londynie i zaczyna swoją karierę w finansach i funduszach giełdowych. Mieszka z koleżanką Naomi (znaną z drugiej generacji), która jest zupełnym jej przeciwieństwem - niesubordynowana, niezorganizowana i oddana ciągłym imprezom i libacjom.
Dla fanów serialu to może się wydać dziwne - wskazywałoby to na istotną zmianę ról względem tego co dziewczyny prezentowały sobą we wcześniejszych sezonach, gdzie mogliśmy je poznać.
Effy ma tu kolegę Dominica - sympatycznego, choć ciapowatego młodocianego rekina finansów, który skądinąd się w niej kocha (jak zawsze, ma dziewczyna branie). Niestety ona bardziej kieruje się w stronę swojego szefa Jake`a (który pakistańską urodą przypomina jej dawną miłość - Freddiego). Widzimy też jej koleżankę z którą zaczyna na pozycji asystenckiej w firmie.
źródło |
Pierwszy odcinek nowej serii "Skins" wydaje się gorzki w porównaniu do pozornej beztroski bohaterów, jaka otaczała losy każdej generacji oglądanej podczas ich licealnej rzeczywistości. Dorosłość smakuje już zupełnie inaczej. Dlatego też fabuła "Fire" może się każdemu z nas, dwudziestokilku-latków, wydać zastraszająco znajoma jeśli chodzi o wszędobylską goryczkę...
Jestem ciekawy dalszego przebiegu tego sezonu.
Mam bardzo podobne odczucia. Czegoś mi brakuje... ok, nasze Skinsy dorosły i zamysł scenarzystów nie był zły. Ogólnie to chwała im za to, że zrobili 7 sezon. Jednak liczyłam na coś więcej, na jakieś informacje co do wydarzeń z przeszłości a nie na całkiem inne życie nowej Eff. Gdyby nie końcówka z wyznaniem Naomi to myślę, że czułabym się jeszcze bardziej rozczarowana. Zabieram się za 2 część może będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńNo i jak? Było lepiej? Bardzo dziwny jest ten eksperymentalny sezon... Wyłamali się poza dotychczasowy schemat, a ponadto wpłynęli na postrzeganie dotychczasowych losów "reanimowanych" w tym siódmym sezonie bohaterów.
UsuńP.S. Napisałem już o drugiej części "Skins: Fire":
http://szczypta-kultury.blogspot.com/2013/07/skins-fire-2.html