Prolog


Szczypta Kultury to blog, który założyłem w styczniu 2007 r. w związku z chęcią pisania i opisywania moich wrażeń i odczuć odnośnie wszelkich tworów szeroko pojętej kultury i sztuki. Od początku istnienia bloga podkreślam, że moje wpisy mają charakter dosyć subiektywny, acz dążę też by jak najobiektywniej oceniać tematy, nad którymi się pastwię. W miarę prowadzenia bloga, mój styl pisania rozwijał się, zdobywając grono czytelników. W kwietniu 2012 r. zdecydowałem się przenieść bloga na platformę Blogger. Wcześniejsza jego postać dostępna jest do wglądu pod adresem: http://szczyptakultury.blog.onet.pl/, gdzie również zapraszam.

Ciastka

sobota, 22 czerwca 2013

Muzyka na kaca


No cóż. W różnym nastroju i usposobieniu może nas zastać sobota. Myślę, że nie jestem jedynym którego takowa zastaje kacem i niczym japoński azjatycki przysmak - sushi człowieka z deka...
Jest mnóstwo sposobów radzenia sobie z tym stanem (kroplówka z glukozy, woda z sodą oczyszczoną i inne), ale doraźnie na ducha dobrze działa także odpowiednia muzyka. Też w zasobach moich posiadam kawałki na tyle energetyzujące, że pozwalają odrodzić, jak przysłowiowy Feniks z przysłowiowych popiołów. Oto też prezentuję kilka takowych, smacznego.
Widzimy, że Michael Fassbender udaje się na swój wieczór kawalerski i robi się bydło, literalnie - rewelacyjny kawałek The Cooper Temple Clause.
"Chciałbym móc zjadać sól z Twoich zagubionych, zanikających ust" - tego pokroju perełki liryczne firmowane przez Interpol bardzo pobudzają i ujmują, zwłaszcza straceńczych romantyków - do jakich sam siebie zaliczam. Od Interpolu coś co miażdży rzetelnie i skrupulatnie, to "The New":
Kac potrafi solidnie sponiewierać, znane prawidło. Czasami można zapomnieć jak bardzo życie jest (całościowo rzecz ujmując) cudowne. Warto sobie to zatem przypomnieć:
W latach licealnych jedną z największych moich muzycznych zajawek było The Pixies. Wpływali też wymiernie na twórczość mojego zespołu (każdy kiedyś coś grał, no nie?). Niezmiennie wybornie leczą kaca:
Z moją kuzynką, Anią, będąc w Szkocji na saksach uwielbialiśmy słuchać kawałka "Aaron" będąc zainspirowani filmem "Berlin Calling". Paul Kalkbrenner uczy i bawi:
Jeśli potrzebujemy pobudzić się na romantycznie, to z pomocą przychodzi Pulp:
Darzę dużą sympatią kulturę brytyjską, której dla mnie uosobieniem, swoistym opus magnum jest Mike Skinner, człowiek nazywany też The Streets. Warto mu zaufać:
Po mojej ostatniej love affair niestety niewiele zostało, ale była to historia solidnie nasączona alkoholem. Jedną z nielicznych pamiątek (obok złamanego serca) jest bardzo ożywcza piosenka Charlotte Gainsbourg:
Na lekkiego, niewinnego kaca powinna wystarczyć Norah Jones i jej słoneczny ryż:
Znany reżyser, wielka postać amerykańskiej (i nie tylko kinematografii) zajmujący się też muzyką, o czym pisałem m.in. tutaj, potrafi nastroić na nowy dobry dzień. Tak, David Lynch właśnie:
W zeszłym roku odkryłem bardzo interesującą kapelę - Polica. Nieraz ratowali mi dupę w różnych ciężkich sytuacjach jakimi ocieka życie, nie tylko sobotnie poranki, "dzień po":
Stosowanych przeze mnie energetyków jestw gruncie rzeczy dużo, dużo więcej, więc pozwolę sobie przedstawić jeszcze tylko kilka z tej grupy:




 (nieśmiertelne!)


No cóż, zasób kawałków " w temacie" mam całkiem potężny, więc nie straszne mi sobotnie poranki. Mam nadzieję, że i Wam udało mi się pomóc zaproponowanymi przez mnie utworami. Miłego dnia!

2 komentarze: